historia tych kotów jest smutna, stocznia, "łapanki PKDT", długotrwały pobyt w klatkach. Calineczka u weta była do grudnia, czyli ponad 3 miesiące, w małej klatce wystawowej. nie mogłam na to patrzeć, ten kot tak pragnął tulić się do ludzi.
zabrałam całą gromadkę, która ma problemy oddechowe, astmatyczno- alergiczene do siebie do hoteliku i miały tam być aż do adopcji. nikt ich jednak nie zechciał

z powodu glutów od czasu do czasu płynących z oczu, łez i zapchanego nochala oraz duszących serii kichnięć, nie mogły zostać w hoteliku, awansowały na dwór do kociej budki do dużej woliery ogrodowej (duży wybieg na króliki). piękna pogoda słoneczko, kotom się polepszyło w promieniach słońca. luz blus, trawka, powietrze....aż tu nagle nadeszły majowe mrozy, deszcze zalewały kotom wybieg, kuwetę, miski z jedzeniem. codziennie szpadlem musiałam kuć żwir zeby go móc wyrzucić z kuwety, ogólnie męka dla kotów a dla mnie chyba jeszcze gorsza, godziny w ulewie spędzane na podwórku, koty to chociaz w budce się chowały a mi kurtka codziennie przemiękała do skóry.po prostu maskara, poddałam się, prosiłam dziewczyny z PKDT o podzielenie się tymi kotami, chciałam wypuścić jedną, dwie kocice u siebie na ogrodzie żeby zamieszkały z gdańską elizbetką w kociej budce. ale jakoś rozsądek mnie trzyma. sąsiadce kochanej robią w grządki koty niesterylizowane sąsiadów, a ja bym miała wypuszczac kolejne? raz mi uciekły 3 panny i szalały jak pijane zające na posesjach 3 sąsiadów, wracały, miauczały pod klatką ogrodową. one nigdzie nie odejdą, bo gdzie by miały 3 razy dziennie karmę pod nos? ale nie mogę zachowac sobie aż 4 kotów wolnobiegających w kocich budach. mam jeszcze krówka garażowego, do konca ich życia nie moge karmić tylku kotów i zajmowac się nimi pod kątem zdrowotnym. te koty były by szczęśliwe w domu z ogrodem, pod czułym okiem osoby która w razie problemów zaprowadzi kota do weterynarza.
menial zafundowała wielki namiot ogrodowy, koty mają ściany z oknami, ja juz nie moknę, kuweta stoi w małej kociej budce, żeby jej wilgoć nie brała, a koty maja nowa wille - ocieplany super domek z ciapkowa dzięki UM gdynia pozyskany. menial dała tez wielka lampę do ogrodu więc mogę przy nich robić i w nocy. poza tym monia ufundowała nowy stelaż z drewnianych bali do namiotu, bo pierwotną konstrukcję porwał wiatr i namiot przeleciał przez płot i łupnął w okno sąsiadki tej dobrej, starszej pani, która wyścieliła słomą elizabetce stary kompostnik na budkę.
kotki były na leczeniu, bo po tych wiatrach i deszczach złapały zapalenie płuc. sa już ze mną, jest już dobrze. ale one muszą znaleźć dom tymczasowy/ stały, nie wyobrażam sobie, żeby miały w tej klatce siedzieć do jesieni.......
prosze kogoś żeby zabrał do swojego ogrodu choć 2 z nich do kocich budek. dobrze by było, żeby ich nie rozdzielać.
sa na wirtualnych adopcjach:
MASZA BURA,
SAJLOR CZARNY,
CALINECZKA CZARNA,
SALLY BROWN CZARNO- BIAŁA.
wszystkie mają gronkowca.
w domu mam nieadopcyjną stoczniową monikę, piękna i dzika trikolorka, została w domu bo nie kichała, nie leciały jej gluty z nosa, musiałam ją wycofac z adopcji, bo nawet bym nie umiała bym jej włożyc do transportera.
mam tez w domu pięknego kota ze stoczni- NIETOPERKA czarny, wykastrowany samiec, miziasty, spokojny, 3 letni miły kot. jego polecam gorąco, jest wprost cudowny z charakteru

zdjęcia nowe wkrótce. proszę o rozpowszechnianie wątku, może akurat ktoś szuka takich kotów? powrót do stoczni byłby dla nich wyrokiem śmierci.