31 maja 2009 roku na świat przyszły kociaki D.
13 i 22 dni później śmierć dwóch z nich złamała mi serce.
Ale został on - największy, najgrubszy, z najsilniejszą wolą życia - Domingo, czyli Niedziela. Dziś kończy rok
Brzoskwinkowy głupolek z kleksem na nosie, nieprzeciętny żarłok nawet jak na devona, włażący wszędzie gdzie wolno i nie, lizusek z języczkiem jak tarka, mruczący najpiękniej na świecie, niemal do zachłystu, i pchający się pod kołdrę jako termoforek
Niemrawo szuka domu - blisko (czyli Warszawa i okolice), bo na pewno od czasu do czasu trzeba go będzie pokazać okulistce i wolę, żeby była to ta, która Miśka prowadzi.
I oczywiście najlepszego, bo tylko do takiego go oddam
A dlaczego niemrawo? Bo wciąż bujamy się z okiem i kroplami, więc musi iść do domu zdrowy albo do takiego, który będzie kontynuował leczenie.
Myślę, że na każdego kota czeka jego dom, ten właściwy. Czy na tego też? Czas pokaże. Nam się nie spieszy
