Tam gdzie sie dalo to usunelam ogloszenia Zoi. Niektore sie po prostu za kilka dni przeterminuja ale tych rejestracji i logowania nie udalo sie usunac.
Mamy goscia/gosci "na stryszku". Pewnie jak lalo przez ostatnie dni to jakis gryzon znalazl sobie schronienie. Dobre schronienie, bo sucho, cieplo i cicho. Ale on sam cichy nie jest! Tupie, chrupie, szelesci i w ogole.
Kicia o malo skretu szyi nie dostanie.
Nie bardzo jest jak gryzonia z stamtad wykurzyc, platanina kabli elektrycznych, platanina deseke i deseczek konstrukcyjnych.
Dzisiaj byla proba z olejkiem mietowym (ponoc ma pomoc) ale slysze, ze nic to nie dalo. Jest keszcze pomysl kadzidelek w pojemniku z woda.
Hmm, najlepszy byly kot

ale naszej Kici tam nie wpuscimy, no rozprawilaby sie z gryzoniem w piec minut, krew by sie z sufitu lala, ale nasza ksiezniczke na brudny, zakurzony stryszek? Never!
Zaproponowalam rozsypanie trutki, ale MD ma moralne opory przed truciem a tym samym meczarnia gryzonia.
Kolejna nocka bedzie z glowy. Jako dodatkowa atrakcje mamy nocne wizyty absztyfikanta Kici. Drze to pyska pod oknem (siedzi na stole na tarasie i wrzeszczy). Kicia na oparciu kanapy siedzi i warczy na kawalera. Malpi gaj jednym slowem.