Sydney - ja też mam Horacego ze schroniska. I też mi mówili,że to straszny pieszczoch. A domu okazało się,że wcale nie: na kolana nie pozwoli się brać, chyba że siłą, na ręce nie mam mowy.Toleruje głaskanie.
Horacy jest wychodzący.. tez mieszkam w domku jednorodzinnym. Na początku straszliwie włóczył sie po okolicy a teraz już nie.. woli pilnować terenu w domu. Pozostałe koty leje niemiłosiernie. No nie, nie wszystkie... Filomenę toleruje po pół roku. Ale kocurów nie. Szczególnie swojego sobowtóra Bazyla. Ale myślę,że do nich też się przyzwyczai. To chyba kwestia czasu.
Więc nie martw się, wszystko się ułoży. Ja nauczyłam Horacego reagowania na "Nie rusz"

Spróbuj ty też

A nuż się uda..?
Ostatnio edytowano Pt maja 28, 2004 12:21 przez
katanga, łącznie edytowano 1 raz