Wczoraj Uszatek miał badanie krwi, kreatynina spadła (nie pamiętam na ile

) ale mocznik powyżej 300 (brakło skali

).
Kreatynina spadła prawdopodobnie w związku z tym, że chudnie.
Dostał antybiotyk w lecznicy i do domu na dzisiaj dwa zastrzyki, butlę kroplówki i furosemid.
Kroplówkę mam podawać po ok 70 ml 2x dziennie.
Rano nie mam czasu więc pierwsza kroplówka po południu a druga wieczorem.
Wczoraj telefonicznie rozważałam z wetem (pierwszy raz) podjęcie decyzji o podaniu zastrzyku usypiającego.
Prosiłam, czy w razie czego któryś wet mógłby podjechać do domu, chciałabym, aby Uszatek odchodził nie w lecznicy ale w domu, w moich ramionach, utulony i ukołysany do tego ostatniego snu.
Będę walczyć o Uszatego dopóki się da i dopóki będzie to miało sens.
Wczoraj wieczorem po kroplówce, podałam furosemid, stresnal i takie krople na apetyt (nie pamiętam nazwy). Uszatek nawet sam trochę zjadł ale malutko, malutko.
Myślę, że jego czas dobiega końca.
Po jedzonku wzięłam go na ręce, utuliłam tak długo, jak chciał.
Dobrze, że u nas włączyli znowu ogrzewanie, Uszaty ma cieplutko.
Na koniec pytanie do Wrocławianek: czy pozwalacie mi na podjęcie decyzji o... jeśli dalsza walka o Uszatego przestanie mieć sens?
Dodam tylko, że będę z tą decyzją zwlekać tak długo jak będę widziała w Uszatym wolę życia, dopóki będzie chciał cokolwiek SAM jeść, bo takie karmienie na siłę na dłużsżą metę nie ma sensu, to nie tuczne zwierzę, on sam musi chcieć jeść, aby żyć a skoro wola życia w nim gaśnie to ...
Jeśli jednak wolicie, aby Uszatek sam zgasnął to bardzo proszę o szczerą wypowiedź, ja się nie będę sprzeciwiać.