majencja pisze:He, he jak słyszę statut to od razu przypomina mi się sytuacja z mojego podwórka. Trafiłam do pracy w fundacji, która założyła NZOZ, po trzech miesiacach pan dyrektor/ zresztą emeryt/ stwierdził ze więcej tu nie przyjdzie i tez tak zrobił

Prezes fundacji klęczał na kolanach i płakał/ autentycznie/ żeby cos z tym zrobić. A chodziło o pacjentów nowotworowych. No cóż wzięłam sie do pracy bo nie miałam innego wyjścia. Trzeba było zmieniać wszystkie dokumenty resjestrowe jak i w NFZ. Co sie okazało. Pan dyrektor zlecił napisanie statutu dla fundacji dwóm emerytowanym paniom nie mającym na ten temat bladego pojęcia . Do wglądu dostały statuty podobnych organizacji z Warszawy, Krakowa i Poznania. Kazdy miał po jakieś 10 stron. Co zrobiły??? Ano zrobiły statut dla nas / powiat na 130 tys mieszkańców/który miał stron.....30 i np w statucie warszawskim było- rejon działania miasto Warszawa a nasz -

/ mała poradnia/ teren działania - województwo śląskie i małopolskie, w Poznaniu był dyrektor naczelny i techniczny no to u nas też był wg statutu takowy powołany/ a zatrudnieni tylko na umowy zlecenie- kilka osób/
Odkręcałam do długo i kosztowało mnie to kupę czasu i nerwów. A po roku działania kazano nam zamknąć bo prezes fundacji nie otrzymał takiego stanowiska o jakie się starał w kampanii a prowadzenie tego typu instytucji,,dla dobra chorego" było świetną reklamą...
NO cóż - jak ktoś chce korzystać z cudzej pracy jak " autorki" statutu w taki sposób żeby się czasem nie narobić a ZAROBIĆ to nie dziwię się - takie wpadki to problem bezmyślnych plagiatorów. A gdzie był ten prezes jak statut powstał - nie zainteresował się CZEGO ma być prezesem ??? bo ja bym się zainteresowała. Przypuszczam, że statut miał zapewne 30 stron , bo zlecenie było płatne " od strony"
Niestety Stowarzyszenie rejestrowe musi mieć statut - nie ma zmiłuj się, też mi się wcale nie pali do jego "tworzenia" bo to sporo pracy

Zaznaczam, że NIE JESTEM sprytną EMERYTKA więc się muszę narobić i czasem wracam z pracy naprawdę zmęczona, więc będę się musiała zmobilizować. Liczę jednak , że jak projekt statutu powstanie , to go wszyscy zainteresowani PRZECZYTAJĄ żeby uniknąć jakichś omyłek- choćby literówek itp , które czasem powstają jak człowiek pracuje w kółko na tym samym tekście parę godzin i przestaje widzieć oczywiste błędy.Nie pomaga też niestety program open office , który samoczynnie "poprawia " słowa które mu się nie podobają . Ja przez to mało co nie wysłałam kiedyś do sądu pozwu, w którym w całości tekstu słowo " ogródek" (chodziło o bezumowne korzystanie z gruntu) komputer zmienił sobie na "ogórek" -więc miałam dużą szansę wyjść na głupka dochodzącego odszkodowania za bezumowne korzystanie z ogórka. Mam nadzieję że będzie dobrze . Proponuję się nie stresować za wczasu - już tu ktoś powiedział " w kupie siła"
. Na każdy etapie organizowania jakiejś działalności jest zawsze trochę zamieszania, nie ma się co zrażać trudnościami technicznymi. Gosia