Bekos, ta babka na prawdę wydawała się ok. Przez 2-tygodnie kilka razy dziennie rozmawiałam z nią telefonicznie, tłumaczyłam że kot może być chory, że na pewno trzeba będzie go podleczyć, że trzeba najpierw wykonać testy na białaczkę. No i ona rzeczywiście bała się wziąć chorego kota, bo bardzo przeżywała jak jej starszy kocur umarł na nerki chyba. I chciała zrobić Skoczkowi wszystkie badania, ale ja nie jestem w stanie załatwić wszystkich kocich badań w jeden dzień (morfologia, biochemia, białaczka, FIV, i dodatkowy test na białaczkę, ten bardziej wiarygodny, chciała jeszcze jakieś badanie na trzustkę). Nie byłam w stanie załatwić tego z dnia na dzień, więc poprosiłam żeby poczekała max. 2 tygodnie. Codziennie do mnie dzwoniła dopytując się o niego. Po tygodniu jednak zdecydowała się wziąć go bez badań, powiedziała że bez względu na to jak jest chory ona go weźmie i będzie leczyła na własny koszt. Dodam jeszcze że te wszystkie badania które wcześniej poprosiła, miało zrobić przytulisko z własnych pieniędzy

.
No i w sobotę pojechałam do nich, trochę porozmawialiśmy i pojechaliśmy do przytuliska, Skoczek od razu wskoczył do ich transportera, wyglądał bardzo dobrze, przez całą drogę chyba 2 razy kichnął. Po chyba dwóch (trzech ? zaraz sprawdzę) dniach Kasia z Głowna napisała mi "szkoda tego Skoczka

". Nie załapałam o co chodzi, chciałam zadzwonić do Państwa, ale nie odbierali. I co się dowiedziałam ? Że poszli do weta, a ten powiedział że należy podać mu kroplówkę, baba się przestraszyła i odwiozła go do schronu

. Wcześniej ich broniłam, bo mają swojego kota, bali się choroby, ale jak teraz o tym myślę, to kur... aż mnie skręca

. Bo przytulisko tego samego dnia pojechało ze Skoczkiem do weta, i owszem, dostał kroplówkę, ale tylko jeden dzień, później było już ok. No i chyba mówiłam jej że kot może być chory i będzie potrzebował leczenia

.
Babka na miejscu w przytulisku zastanawiała się jeszcze czy nie wziąć Rudzielca, i całe szczęście że go nie wzięła, bo Rudzielec jest po przejściach i jakby go z powrotem oddała, to już kompletnie zwichrowałaby mi psychikę, Rudas trafił do przytuliska jako dziki dzik, który nawet nie dał bo siebie podejść, bo rzucał się ze strachu na ludzi. A teraz można go pogłaskać, może ma swój charakterek i czasem podrapie. I babka płakała i nie wiedziała którego wziąć. Mam nadzieję że teraz tak samo płacze, bo skazała Skoczka znowu na przytulisko, a to taki fajny kot który nie jest niczemu winny, no ja się w nim zakochałam i nie wiem czy jakbym wzięła go na DT, to czy by nie został...
No i jak tu wierzyć ludziom ?
Ja już nie wiem, ona wydawała się wymarzonym domkiem dla Skoczka, a tu takie coś
Trochę się rozpisałam, przepraszam.