Przygarnięty chory kotek - całkowita bezradność!

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto gru 09, 2008 15:02

Teoretycznie można kotu robić inhalacje - zamknąć go do transporterka, postawić obok miskę z ciepłą woda i całość nakryć dużym ręcznikiem.
Ponoć jest też olejek do inhalacji Mucosolvan. Ale to wszystko oczywiście po konsultacji z wetem...

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Wto gru 09, 2008 18:07

mamucik pisze:
honda11 pisze:
mamucik pisze:Nie chcę się wymądrzać, ale widać ma gestą wydzielinę i trzeba pomóc mu ja odksztusić.


Jak to zrobić?


Myślę, że podając mu leki rozrzedzające wydzielinę, tak, żeby mógł ją odkaszlnąć. Coś jak Mucosolvan, czy Flegamina u ludzi


Zgadza sie.
Moj Mru na gesty, ohydny katar dostawal odpowiednik ludzkiej
flegaminy. W zastrzykach. Rewelacja!
Zastrzyki bolesne, ale skuteczne.

Trzymam kciuki!
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67155
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Wto gru 09, 2008 18:19

No właśnie wet zabronił mu dawać tego typu syropki... :(

Teraz malutki przynajmniej trochę zjadł i zabrał się do picia swojej wody koperkowej... Oddycha nadal "często", ale przynajmniej zaczął jeść (bo odmawiał jedzenia, w sumie się nie dziwię - dwa razy zwymiotował). Teraz zje, znowu zrobimy mu okład z kapusty na płucka (wyciąga) i lulu...

Mam podejrzenie że to jakaś dodatkowa infekcja - bo pozostałe koty też coś zaczęły źle się czuć. Kot astmatyk - Borys - chociaż i jest na sterydach ale pomimo tego jest osowiały i miał już dzisiaj kilka ataków. Luna - moja dziesięcioletnia kotka - dzisiaj wymiotuje od razu tym co zjadła. Normalnie nie dom a szpital...

Teraz Sieriożka przynajmniej odżył.

Co do inhalacji - dobry jest również zwykły olejek sosnowy.

KahlanAmnell

 
Posty: 13
Od: Pon sie 20, 2007 0:08

Post » Pt maja 07, 2010 9:47 Re: Przygarnięty chory kotek - całkowita bezradność!

Sieriożka wczoraj zmarł po długiej walce. Dziękuję wszystkim którzy wówczas odpisywali.

Jego historia jest długa. Potem Sieriożka bardzo dobrze zaczął się czuć. W październiku 2009 - przyjechał wraz z pozostałymi kotami do Charkowa (my rosjanie, przyjechaliśmy z Ukrainy, byliśmy nielegalnie kiedy się pojawił Sieriożka, lecz wyjechaliśmy legalnie). Sieriożka miał robione badanie metodą ELSA - wykazało antyciała FIP. Widocznie wirus po prostu się "schował" by uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Robiliśmy wszystko. Potem była kuracja antybiotykiem - która się sprawdziła. Sieriożka zaczął rosnąć i nabierać ciała. Po przyjeździe na Ukrainę, zaczęło mu pogarszać. Staraliśmy się w niczym kotów nie ograniczać i chociaż nadal pieniędzy nie było - to nasze koty siedzą na najlepszej karmie, na najlepszych witaminach. Ale może woda nie ta, może jakość karmy o wiele odbiega od europejskiego standardu. Może stres podróżą - chociaż Sieriożka lubił podróżować. Zaczął się coraz gorzej czuć. Ja nadal w to nie wierzę że go już nie ma. Nie wiem jakie są powody. Ostatnio Sieriożka bardzo stracił na masie ciała, zaczął mniej jeść, wymiotować. Poszliśmy do jednej kliniki - niedaleko domu. Omal nie zabili Sieriożkę i jeszcze "weterynarz" za to że Sieriożka zaczął płakać - uderzył go pięścią po głowie, przy mojej matce. Ten s***wiel ma szczęście że mnie nie było - ale na 100% nie zostawię tego tak. My zmieniliśmy klinikę, wzięliśmy taksi i pojechaliśmy do innego lekarza. Wyrok - odmowa pracy nerek. Zaczęliśmy leczyć. Codziennie na zastrzyki, kroplówki. Sieriożka zaczął się powoli podnosić. Podniosła się temperatura ciała z 35.5 na 37.8. Lecz wczoraj rano zaczął się dusić. Mnie nie było, nie miałam komórki - bo postanowiłam ją sprzedać by było na lekarstwo dla Sieriożki. Około 12.00 mama znalazła się z nim w szpitalu - nerki w porządku, coraz lepiej, ale EKG... robili 3 razy EKG - 3 razy to było coraz gorsze i gorsze. W końcu zaczęła się agonia - Sieriożka męczył się. Dali mu lek, który człowieka wywodzi z zawału - ale on nie poskutkował. W końcu Sieriożka ostatkiem sił pożegnał się z mamą, ostatkiem sił wrócił na stół. Umierał w bólu. Lekarze zaproponowali dać dawkę narkozy - aby nie czuł bólu. Po zastrzyku - po raz pierwszy chyba za życia odetchnął lekko, wyprostował łapki, machnął ogonkiem i usnął. Cała klinika walczyła o jego życie, lecz on widocznie już miał dość. Dość kataru, dość lekarzy, dość zastrzyków. Mam wyrzuty sumienia że Sieriożka był świadkiem kłótni między mną a tatą który to by chętnie wszystkich pousypiał. Pieniądze nie są ważne, kiedy chodzi o życie i zdrowie czy to człowiek czy to zwierzę. Sieriożka po prostu nie chciał robić kłopotów.

Wybaczcie że to wszytko napisałam, ale musiałam...

KahlanAmnell

 
Posty: 13
Od: Pon sie 20, 2007 0:08

Post » Pt maja 07, 2010 10:05 Re: Przygarnięty chory kotek - całkowita bezradność!

Współczuję straty :(
Przeczytałam cały wątek i aż mi się zrobiło smutno ... Widać ,że pomimo problemów finansowych walczyłaś o Kotka jak tylko mogłaś .Widać , że był u Ciebie szczęśliwy , kochany i rozpieszczany .
Niech biega sobie szczęśliwy za Tęczowym Mostem ['].
Pirat [*] Pepe [*] Masza Stefan

Del

 
Posty: 812
Od: Wto lis 24, 2009 16:30

Post » Pt maja 07, 2010 10:26 Re: Przygarnięty chory kotek - całkowita bezradność!

I ja przeczytałam cały wątek z wielkim wzruszeniem.
Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co zrobiliście dla kocia. Chyba wszystko, co było w Waszej mocy. Szkoda, że los nie dał mu szansy na długie życie, bo na pewno byłby szczęsliwy w takim wspaniałym domu jak Wasz.
Bardzo Wam współczuję.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 07, 2010 11:51 Re: Przygarnięty chory kotek - całkowita bezradność!

Ja też przeczytałam... Współczuję.
Trzymajcie się ciepło! Kotuś dzięki wam miał opiekę i odszedł kochany, a to bardzo ważne.

ptaszydło

Avatar użytkownika
 
Posty: 4992
Od: Czw paź 22, 2009 16:33
Lokalizacja: południowe zbocze Koziej Góry

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ASK@, Google [Bot], kasiek1510, nfd i 76 gości