» Wto maja 04, 2010 22:09
Re: Moje koty cz. IV - Dracul słabiutki, ale walczymy
Zawsze był obrażony gdy wyjeżdżaliśmy, zawsze. A mnie, idiotce, nie przyszło do głowy, że ten staruszek tak zareaguje. Bo i mnie się wydaje, że to ze stresu - albo raczej, że stres był jakimś katalizatorem.
Dzisiaj zdążyłam dojechać do lecznicy, gdy z Draculem była tam Gosia. Szczerze mówiąc przeraziłam się jego wyglądem. Przed kroplówkami mocznik był 419 a kreatynina 5,7. Dzisiaj mocznik 477 a kreatynina 4,8. Może to stres? Tzn ten skok mocznika, bo kreatynina się jednak obniżyła.
Chcę wierzyć, że jeszcze mu się uda. Słaby jest bardzo. Wzięty na kolana je i myje się zawięcie, Gosia twierdzi, że teraz wygląda o niebo lepiej niż kilka dni temu. Wyraźnie ucieszył go nasz przyjazd, to widać, więc mam nadzieję, że jakoś się uda.
Moja mama i Gosia miały straszny dylemat czy nas informować o stanie Dracula. W niedzielę miał kryzys, więc postanowiły jednak powiedzieć mi, że jest źle. No to wróciliśmy i dobrze, nigdy bym sobie nie darowała nieobecności.
Jutro rano Dracul będzie intensywnie nawadniany w domu, przyjedzie ciocia CC, później konsultacje z dr Charmasem. Zobaczymy.
Dzięki za ciepłe myśli, bardzo są nam teraz potrzebne.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!