Niestety kilka dni temu zauważyliśmy że 3 koty kuleją w identyczny sposób i na tę samą łapkę. W międzyczasie sąsiedzi z wyższych pięter zaczęli skarżyć się na hałas o wysokiej częstotliwości nie do wytrzymania. Okazało się, że sąsiad z posesji przylegającej jest zagorzałym przeciwnikiem kotów (tzn nagle się stał, nie chcę tu pisać o szczegółach, ale generalnie obraził się na nas i myślę, że za to mści się na kotach). Ten hałas to był jakiś odstraszacz na koty - kotom akurat to on najmniej przeszkadzał
Tyle tytułem wstępu - a teraz dzisiejsza sytuacja.
Dzwoni do mnie sąsiadka, że na jej ogródku jedna z naszych kocic przeraźliwie wyje i leci jej krew z nogi. Złapaliśmy ją i migiem do weta - nogę miała zmasakrowaną potwornie, lekarz mówi, że tak jakby coś ją chwyciło i próbowało szarpać, aż zdarło skórę, a jednocześnie było jakby cięcie czymś ostrym. Byliśmy pewni, czyja to sprawka, więc przeszliśmy się dookoła ich posesji i znaleźliśmy taką pułapkę-potrzask!!! Kicia się w nią złapała i po prostu próbowała się uwolnić stąd te obrażenia.
W tej chwili mąż poszedł do sąsiada w asyście policji - nie wiem jakie efekty - ale błagam, jeśli ktoś z Was miał taką sytuację - podpowiedzcie, kogo jeszcze powiadomić, jak to rozegrać, żeby ci oprawcy więcej nie pomyśleli nawet o podobnych akcjach?? Mamy świadków i tej pierwszej awantury i faktu znalezienia pułapki, mamy tę pułapkę, jako dowód rzeczowy, mamy zdjęcia kici i opis obrażeń od lekarza - poradźcie co jeszcze zrobić???










