
Zachowuje się całkiem dobrze - jak zdrowy kot, bawi się, myszkuje po przedpokoju. Wczoraj podczas pieszczot lekko mnie podgryzał.
Jest tak bardzo otwarty, przyjacielski, potulny i całkowicie pozbawiony agresji - można z nim wszystko zrobić (niestety).
Wet nie mogła wyciągnąć tej głowy kleszcza (tak głęboko wszedł) i wydłubywała ją igłą przez kilka ładnych minut, aż zrobiła mu dużą dziurę - a on tak skrzeczał i płakał - i mnie i jej chciało się płakać. Ale tylko płakał - nie bronił się, tylko spokojnie znosił te "męki".
Na ranę dostał maść z antybiotykiem.