Źle się dzieje na Grochowych Łąkach.
Wczoraj rano stróż znalazł martwego kota - wystawiono trutkę na szczury i są efekty... Mam tylko nadzieję, że to nie była karmiąca kotka, której kocięta zdychają właśnie gdzieś w piwnicy

Chciałabym tam jechać i porozmawiać w sprawie usunięcia tej trutki, ale nie mam pomysłu jakich argumentów użyć. Zazwyczaj Ci, którzy wystawiają takie trutki uważają, że koty to też szkodniki, których należy się pozbyć, więc punkt wyjściowy do rozmowy kiepski. Sprawę utrudnia to, że trutki wyłożono na terenie należącym do sądu...
Wszelkie pomysły na skuteczną argumentację - mile widziane
Wysterylizowaną we wtorek kotkę, którą złapałyśmy z Dużą i którą karmicielka miała przechować w specjalnie na ten cel użyczonej klatce wystawowej, znalazłam w czwartek rano biegającą po podwórku... Mąż karmicielki (ona była w pracy) wmawiał mi, że kotka jest w piwnicy, w klatce, tak, tak, wszystko jest tak jak miało być. Tylko, że kotka z fioletowym szwem przez połowę brzucha (była w ciąży, więc duże cięcie) kręciła się w tym samym momencie wokół moich nóg

Bez komentarza. Całę szczęście kita jest oswojona i łakoma na głaskanie, więc skuszona pieszczotami dała się złapać za kark i spokojnie włożyć do klatki. Tak zapakowana trafiła najpierw do lecznicy p. Żanety Sokołowskiej na kontrolę rany (jest ok, ale dostała leki), a stamtąd - dzięki wielkiej uprzejmości Kociego Pazura - na przechowanie do profesjonalnego domu tymczasowego

Dziękuję!
W czwartek złapały się jeszcze dwie kotki - obie w ciąży, jedna w wysokiej. Wysterylizowane (tu znowu ukłony dla Kociego Pazura

), trafiły na rekonwalescencje w super miejsce - tu znowu czas podziękowań: dla Anity za przewiezienie kotek z lecznicy i dla dziewczyn z Agape za super sprawną pomoc w awaryjnym zorganizowaniu dla nich miejsca!
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za pomoc!
Tu powinna jeszcze nastąpić relacja z taksówki, wiozącej mnie z Grochowych do lecznicy. Tyle prawd objawionych na temat zapchlenia bezdomnych kotów jeszcze się chyba nie nasłuchałam. Pan powiedział, że transportowane przez nas towarzystwo, ma właściwie tyle pcheł, że jego już właściwie swędzi cale ciało... (tu zaczął się ostentacyjnie drapać

) Pcheł, jak na moje oko, nie miały wcale... A już na pewno nie skaczące po całej taksówce!
Kotów jest tam jeszcze dużo. Na pewno dwie ciężarne kotki, bo te wczoraj widziałam. I kocury: młode, ale też kilka wiekowych, poobijanych, wychudzonych - z pewnością główni winowajcy wszystkich ciąż. Trudno mi się przyzwyczaić do poznańskich zasad, że kocurów nie łapiemy i kusi mnie bardzo, żeby jednak je wykastrować...

Może pomyślę o jakichś aukcjach na tych chłopaków. I popytam w lecznicach o zniżki na kastrację. Na razie natomiast przydałyby się kolejne talony na Bnińską - tak ze dwa. Czy ktoś mógłby użyczyć?

I zarezerwować jakiś termin na przyszły tydzień (im wcześniej, tym lepiej)
