
Sprawa jest następująca: stado 10 kotów (połowa to kotki, już ciężarne) na Grochowych Łąkach, przy skrzyżowaniu z Ewarysta Estkowskiego (to jak się ten pan nazywał niezmiennie mnie fascynuje

Kontaktowałam się już w tej sprawie z dwoma fundacjami, w tym z Kocim Pazurem, któremu bardzo dziękuję, bo zaproponował pomoc w złapaniu kotów i w pokryciu kosztów zabiegu. Rzecz tylko w tym, że fundacja nie może przechować zwierzaków po zabiegu. Zaproponowano mi więc, że panu karmicielowi pożyczy się dwie klatki wystawowe, żeby to on je przechował. Ale niestety okazało się, że Pan nie ma warunków. Więc sprawa wraca do punktu wyjścia. Ja w Poznaniu nie mam nic: ani klatki, ani transporterów (wszystko zostawiłam w Łodzi, wyprowadzając się), nie mam też niestety możliwości przechowania kotów, bo mieszkam w mieszkaniu użyczonym przez super antyzwierzęcych właścicieli. Czyli kiepsko...
Mam więc wielką prośbę - czy ktoś mógłby mnie wesprzeć w tej akcji? Ja mogę połapać, popakować do transporterów (jeśli ktoś mi je pożyczy...), zapakować do taksówki (samochodu brak), zawieźć do wskazanej lecznicy, odebrać. Ale potrzebuję miejsca, w którym kotki mogłby dojść do siebie. Czy ktoś znalazłby dla nich kąt?