Dzisiaj znowu pojawiła się wydzielina w nosku - przejrzysta, ale jednak. Konsultowałam to z wetką, jutro będziemy jeszcze raz przeliczać dawkowanie, może przejdziemy na większe dawki, ale dwa razy dziennie. I mnie i Szansie byłoby tak wygodniej, ale teraz najważniejsza jest skuteczność - żeby nie zmarnować tego, co udało się uzyskać. No i przede wszystkim, żeby Koteńka czuła się w miarę dobrze.
Kicia trochę grymasi przy jedzeniu, rozpieszczam ją na tyle, na ile pozwalają na to nerki. Jednego dnia je jogurt, następnego nie chce na niego patrzeć. Najpierw kochała Renala tuńczykowego, teraz woli wołowinowego, a i tak każde karmienie to małe przedstawienie na cześć Czarnulki. Trochę chrupek, przerwa, bo kicia odchodzi, parę chrupek w innym miejscu, znowu przerwa, "nielegalna" chrupka na rozbieg, kolejne chrupki. Z mokrym tak samo: na talerzyku zje trochę, później odchodzi i trzeba jej dawać kawałki puszki na podłogę, wtedy potrafi zjeść nawet więcej niż z talerzyka. Z miseczek nie chce w ogóle jeść - czasami wydaje mi się, że za każdym razem podejrzewa, że dosypię jej do miski jakieś lekarstwo

. Profilaktycznie do jedzenia nie dostaje niczego "dodatkowo" - ważne żeby jadła, a tabletki i leki trudno, biorę na siebie, niech się złości na mnie, nie na jedzenie.
Ryśka, jestem bardzo zmęczona, wiadomo. Wszystko to takie na raz - problemy w pracy, kociaki z grzybicą, moja Wala z problemami z uszkiem, Szansa z kolejnymi odsłonami leczenia... Nie jest to na pewno najłatwiejszy moment w moim życiu. Zresztą w życiu Szansulca-Fanfulca też.
Autoszczepionka ma długi okres ważności, jutro ją odbiorę i poczeka w lodówce. Trzeba skończyć antybiotyk, dać nerkom odpocząć i podnosić odporność. Nie pamiętam jak się nazywa ten immunostymulator, który sugerowała wetka, z tego wszystkiego pamiętam przede wszystkim, że był w zastrzykach

. Jutro dopytam i napiszę.