Wcale nie takie chlip chlip, lepiej baba już trafić nie mogła.
To teraz obiecana relacja.
Ponieważ kota będzie miała możliwość wychodzenia pod nadzorem w trakcie wakacji i niektórych weekendów, postanowiliśmy ją zachipować. Pojechaliśmy do CC, Miśka dostała swój numerek i pojechaliśmy na wizytę przedadopcyjną. Trzeba przyznać, że w trakcie jazdy do Łodzi było nam smutno. Wszystkie nasze obawy rozwiały się w momencie przekroczenia progu mieszkania. Bardzo fajni ludzie, którzy chcieli słuchać co mamy im do powiedzenia, chociaż wiele tego nie było, jak to określiła kiche, dziwi się, że wczasie rozmowy telefonicznej p. Patrycja nie rzuciła słuchawką. Więc podpowiedzieliśmy parę drobiazgów i przystąpiliśmy do papierologii. Jak się okazało w lecznicy zostały wyniki testów Miśki, więc na ich dostarczenie umówiliśmy się na sobotę. Wtedy ponownie zobaczymy Miśkę, zresztą domek nie ma nic przeciwko temu, żebyśmy czasami odwiedzili czarną zmorkę.
A teraz o samej Miśce. Po odwarciu transporterka, wyszła nieśmiało, przeszła się kawałek i do niego wróciła. Zawołaliśmy ją i wyszła już na dobre. Po kilku minutach paradowała z postawioną kitą, zwiedzając domek. Oczywiście już próbowała się gdzieś schować, a dokładniej w wersalce. Niestety jej gruba doopa tam nie weszła. Więc zaczęła badać mieszkanie wchodząc gdzie się dało. Bardzo spodobało jej się, że może powyglądać normalnie przez okno. Oczywiście, musiała sprawdzić wszystkie łóżka, gdzie będzie najwygodniej. Widać było, że jest bardzo szczęśliwa.
Przypuszczamy, że Miśka ich okręci wokół pazurka, zanim zdołają pomyśleć
