kociaste codziennie widywały się przez szparę. Wczoraj jej szerokość osiągnęła 5 cm

! Sesje były krótkie i zgodnie z zaleceniami rozpraszaliśmy kotki tak aby nie skupiały na sobie wzroku, tzn. by nie patrzyły sobie w oczy. Były rzucane chrupeczki, na początku od strony zawiasów w stronę szpary aby stopniować emocje. Potem próba skupienia uwagi na sznurku albo piórku... Kotki nie reagowały w negatywny sposób, ani razu żaden nie syknął, nie napuszył ogona

. Dodatkowo sporo zabawialiśmy kociaki różnymi zabawami, bo wg instrukcji kot spełniony w polowaniu to kot szczęśliwy, spokojny, zadowolony z siebie. Z kotkami się bawimy, przygotowaliśmy im tor przeszkód, znaczy specjalne ustrojstwo, które powoduje, że aby zjeść chrupki - trzeba się troszkę napracować. To podobno też podnosi poziom kociej satysfakcji

. Więc są tuneliki z dawnych papilotów gąbkowych

, z kartonowych rolek po papierze toaletowym i wykorzystaliśmy też opakowanie po CD. A dziś odkryłam matę do masażu stóp, którą kiedyś miałam wyrzucić, ale jak to nigdy nie wiadomo czy coś się nie przyda - i dziś właśnie się przydało. Mata ma świetne gumowe wypustki różnej wysokości, pomiędzy którymi rzucone chrupki - utkną i będzie je trzeba wyciągać łapeńkami

. A od spodu owe wypustki są wklęsłe więc też powinna być fajna zabawa. Maty jeszcze nie wypróbowaliśmy, bo teraz jedzonko było przy uchylonych na jakieś 4cm drzwiach. I zmieniamy rewiry, znaczy zamieniamy teren raz na dobę, by kotki nie bały się obcego terenu, mieszały zapachy i czuły się pewnie na obu przestrzeniach i też nie uznawały drugiego za intruza. I na bawełnianej ściereczce mieszamy pozytywne zapachy policzkowe - wycieramy raz jednego raz drugiego.
Ponieważ etap szpary przebiegał pomyślnie - przeszliśmy dziś do kolejnego. Spotkanie. Bonifacy w szelkach aby w razie ataku nie pogonił Antka i go nie wystraszył a sam zobaczył, że nie ma co się emocjonować, bo atak i tak nie przyniesie rezultatu. To wszystko mądre pomysły pani doktor

. Ja się głowiłam nad klatką, łazienką albo transporterem ale wtedy kot jest osaczony, może nie chcieć wejść do środka i traktować to jako karę i dodatkowy stres ponadto cała sytuacja jest mniej naturalna. A tu taki prosty i taki genialny pomysł - szelki

. Antoś luzem - sam decyduje o tempie i dystansie do zbliżenia. Bo w tym wszystkim chodzi również o podbudowanie pewności siebie Antosia i spowodowanie aby się kotuś nie bał.
Zabawiany i rozpraszany Bonifcio nie bardzo początkowo zwracał uwagę i nawet nie wiem czy widział Antka. Ten wchodził bardzo spięty do pokoju, zachęcany przez TŻ zabawą. I napierał na nas, musiałam cofnąć się w kąt pokoju. Antoś napuszył ogon więc szybko wycofaliśmy się z pierwszej próby. Po chwili jak rozmiar jego ogona wrócił do normy ponowiliśmy próbę. I było już lepiej. W jednej ręce chrupki, w drugiej zabawki, ja jeszcze smycz Bonifcia. I ciągłe zabawianie i próba odwrócenia uwagi... Nie powiem - ja się zestresowałam. Koty jak na złość wyczuwając wszystko - jak normalnie za żarcie dadzą się pokroić, za sznurkiem i piórkiem na sufit wskoczą - tak teraz musieliśmy na rzęsach stanąć aby jakoś tak byle jak wzrokiem śledzić te nasze piruety z zabawkami. Ale efekt jak na pierwszy raz jest naprawdę dobry

. Antoś wszedł prawie na środek pokoju, położył się, bawił troszkę i ogona już nie napuszył. Bonifcio też go widział, chciał podejść, więc musiałam go szarpnąć z powrotem, ale nie wydał żadnych złych dźwięków, nie napuszył się

.
Kurcze, w porównaniu z tym co działo się przed tym czwartkowym spotkaniem - jest olbrzymi postęp

. A my już wiemy, że jak tylko damy im czas i naszą miłość - to musi być dobrze.