O tak , Gamoń jest śliczny. To duży kotek o małym rozumku. Potrafi spaść na plecy z parapetu siadając - no cóż tyłek się nie zmieścił

, zrzucić z parapetu jedyny stojący na nim kwiatek przesunięty na bok aby zapobiec zrzuceniu , wejść do muszli klozetowej lub kosza na śmieci w poszukiwaniu mocnych wrażeń i wiele innych. Swoje imię zyskał kiedy wskoczył na szafkę i postanowił zaprezentować jak bardzo mnie lubi , podbił mi głowa rękę w której niosłam herbatę. Pól kubka poleciało na mnie na niego i na podłogę. Dobrze że nie lubię gorącej. Czasem się zastanawiam czy on aby nie udaje że jest taki niebardzobystry, kiedyś zerwał końcówkę z listwy przy panelach i wetknął mi ją do buta innym razem zastałam doniczkę na podłodze tak jak by była zdjęta a nie zrzucona, pewnie to praca zespołowa

. Poza tym jest niewiarygodnie żarłoczny. Suchej karmy prawie nie gryzie tylko zagarnia niczym gęś i łyka czym prędzej żeby jeszcze "podzielic się " z Psujką jej porcją.
Martwi mnie tylko jedno. Koty niesamowicie hałasują wieczorem i bladym świtem. Przewalają się po mieszkaniu niczym orda tatarska jak bym miała nie dwa a piętnaście kotów. Na razie nikt pode mną nie mieszka bo sąsiad zmarł w zeszłym roku ( wielka szkoda bo starszy pan był niemal całkiem głuchy i pewnie moje kotzille by mu nie przeszkadzały). Mieszkanie już jest wystawione na sprzedaż a trudno liczyć na wyrozumiałość kogoś kogo łomot wyrywałby ze snu codziennie przed piątą

.