Wciąż się zastanawiamy. Nikt nie umie podjąć decyzji o ich wypuszczeniu. Nikt tez nie chce ich adoptować albo choć wziąć na tymczas, zobaczyć czy się oswoją. Czy mają jakąkolwiek szansę. Ostatnio wyciągnęłam rękę do Saszy. Nie uciekł, powąchał. To jest praca u podstaw. Od samego początku, z dorosłym kotem, o niewiadomej przeszłości. Tak naprawdę my sami nie wiemy czy oni byli kiedykolwiek oswojeni z człowiekiem...
One są po prostu przerażone schroniskiem, przecież żyły z człowiekiem
Dzisiaj już nie dam rady, ale jutro postaram się napisać tekst dla któregoś z nich. W sumie, przydały by się jakieś dobre fotki, i w tym celu przyjechałabym do schroniska, ale wiesz jak się sprawy mają
Szukamy domu dla potwornie zrezygnowanych: kocura Saszy- biały kot z szarymi znaczeniami (duży kocur chowa się dosłownie w szparach pod szafkami!!! ) kotki Stelli- pięknie zbudowanej kocicy, którą schron uczynił nieufną i umykającą przed odwiedzającymi