kinga w. pisze:KOmuś flaczki z Kłaczka? Przerobię gada na kiełbaski.
Było tak:
Poszłam do piwnicy wynieśc wór z chrupkami (tu nie ma miejsca i włamują się więc w piwnicy zdrowiej) i przynieść żwirek. Przy okazji zabrałam pusty wór poprzedni. Wróciłam do mieszkania, posprzątałam w kuwetach, dosypałam żwirku, siadłam sobie do kompa... Coś miauczy. Futro w łazience? Odezwałam się - miauczy dalej. Patrzę, Futro przy drzwiach wejściowych przyklejona i to nie ona się pruje. I nie @@, a Tysiek nie zwykł dawać głosu paszczą, chyba że grucha. To już ruszyłam zad za tym miauczeniem... Zza drzwi, z klatki... Kurcze, co jest? Otwieram... Bura błyskawica wpadła do domu i od razu do pokoju - zatrzymała się aż na środku pokoju. KŁACZEK! Musiał wyjść kiedy wchodziłam ze żwirkiem, w międzyczasie ktoś schodził z góry (sąsiad, cholera bo na klatce dymem wali) i kotecek poczuł panikę i tęsknotę za domem.DRAŃ!

Eh ten Kłaczek
