W piątek po wizycie u weta, zabraliśmy Kłapcia do siebie.
Tak jak się domyślałam, Kłapcio starci zęby, ale naprzód podleczmy dziąsła.
Kolejną wizytę mamy wyznaczona na czwartek, czyli już jutro.
Jeśli stan dziąseł będzie ustabilizowany, rwiemy zęby.
Zobaczymy co wet zdecyduje.
Kłapcio zainstalował się niewykończonym w pokoju nad garażem.
Stracił apetyt i swoją kocia radość.
Jest wycofany.
Do jedzenia muszę go zachęcać, głaskać, wtedy łaskawie coś liźnie, bez apetytu.
Kłapcio w naszym domu czuje się jak we więzieniu
Odnoszę wrażenie, że pobyt w domu a nawet wyjście do zabezpieczonego ogrodu jest dla niego zaciskającą się pętlą na szyi
Ogród jako plac zabaw czy też miejsce odpoczynku, spacerów, zupełnie go nie interesuje.
Swoja uwagę skupia się na poszukiwaniu dziury przez którą mógłby opuścić twierdzę.
Potrafi siedzieć przy ogrodzeniu naprzeciw działek i patrzeć, i żałośnie wzdychać
Postanowiliśmy, ze leczymy paszczę i odwozimy męczennika na działki.
Kłapcio dziś w nocy szukał okna przez które mógłby się z domu wydostać.
Wskoczył na kinkiet na klatce schodowej by dostać się do okna dachowego.
Kinkiet roztrzaskał się w drobny mak.
Jemu na szczęście nic się nie stało.
Myślę, że gdyby u nas został, umarłby z tęsknoty za swoją wolnością.
Smutne, ale prawdziwe.