10 dni temu moja znajoma szła rano do pracy, i po drodze, pod budyynkiem swojej redakcji spotkala oto taką własnie kotkę . Persiczka stała przerażona i wpratrywała się w mur.
Pani zabrała ją do redakcji, w której kotka przebywała dwa dni, potem zabrała ją jedna z pracownic do domu na tymczas, ale stwierdziła, że jej koty i pies się tym denerwują. Kotka wróciła do redakcji. Inny pracownik, niezakocony, postanowił ją zaadoptowac, ale po dwóch dniach odniósł, bo kotka boi sie i chowa. Znów wróciła do tamtej zakoconej i zapsionej pani, która trzymała ją na balkonie. Pani przyszła do mojej wetki z zapytaniem, jak moze sie pozbyć małej, i tak pers trafiła do mnie

Przekochana, delikatna, czyściutka, bez kołtunów. Zero agresji, miła, lae faktycnzie, mono przerażona tym wszytkim. NIe bardzo chce jeść, u nich ez podobno słabo jadła, podsuwam jej co smaczniejsze kąski, jak nie rozje sie, to zacznę karmić ją na siłę, choć wolałabym tego uniknąć.
Kiedy zacznie jesc i dojdzie do normy, to zostanie zaszczepiona i wysterylizowana, ale już dziś mogę przyjmowac zamówienia na to cudo.











