Co do tego, że Zuzia
artystkom po mamusi jest to
wontpliwości nie ma

. natomiast artystka mi spadła na placu zabaw z drabinki z samej góry i jak nią prasło o ziemię, to myślałam, że nie wstanie. Biodro ma stłuczone okropnie, siniaka giganta i w ogóle biedna jest. A potem jeszcze sobie raz poprawiła i wyrżnęła na kolano, i tez ma potężnego siniora, a ja ją jeszcze objechałam, że nie uważa i teraz mam kaca moralnego
Miła Shiro, nie rozumiem twojego niepokoju. Po pierwsze S. niezwykle przystojnym facetem jest, ale twoim, więc świętość nie do ruszenia, nawet jak bym go gęsią nakarmiła, to sama bym się za konsumpcję nie zabierała, bo by mi zaszkodziło niechybnie

(nie gęś mam na myśli oczywiście) Przyjedźcie razem, to was oboje nakarmię gęsią, czy czym tam chcecie

Zdjęć luzackich nie będzie, bo w necie nie umieszczę (for yours eyes only

)a poza tym nie miał by ich kto zrobić (no, chyba, że S w meloniku

)
A gęś się robi bardzo łatwo. Rozmrażasz ptaka bardzo powoli - to ważne. Czyli około 4 dni przed planowanym upieczeniem wyciągasz z zamrażarki wkładasz do lodówki i dwa dni tam sie rozmraża. Potem myjesz ptaszka dokładnie i nacierasz dużą ilością czosnku (świeży, granulowany i staropolski) wymieszanego z solą i majerankiem. Ja zawsze najpierw odrobina oliwy z oliwek gęś masuję, żeby przyprawy lepiej przylgnęły. I znowu na dwa dni do lodówki. Ostatniego dnia nastawiasz piekarnik na 180 stopni i pieczesz ptaka, podlewając tylko wodą, a potem tłuszczykiem, który się wytapia. Trzeba często podlewać, żeby gęś nie była sucha. Piecze się długo, aż się pięknie zarumieni i zrobi się chrupiąca skórka - ja miałam 5 kilową gęś i piekłam prawie 4 godziny. Pychotka - chociaż mało dietetyczne
Majencjo, mam nadzieję, że ci się opakowanie przesyłki spodoba
