Wczoraj postanowiłam zabrać na spacerek również Borutę. Do tej pory tylko Budrys jako normalnie sprawny chodził na smyczy pod blokiem. Wczoraj zabrałam obydwu panów. Budrys na smyczy a Boruta biegał samopas.
Biały na smyczy chodzi jak stary wyga i tylko jak próbuję mu skorygować kierunek to warczy na mnie

I to jak?! Jak jakiś owczarek.
Boruta najpierw poleżał pod krzaczkiem, a potem powolutku, drobniutkim kroczkiem, drep, drep wzdłuż ogrodzenia od ogródków podreptał dalej. Jak się płot skończył obruciłam kota o 180 stopni i abarot drep, drep. Nagle stwierdził, że on to pobiega

Jak się rozpędził, tylni nóżki mu podskakiwały razem do góry, prędkości nabrał ogromnej i nagle.. bęc... Nie zauważył siatki

Normalnie ze 20-30 metró tak biegł

. Nie bylabym go w stanie dogonić.
Stwierdziłam, że trzeba uważniej obserwować łobuza. Po jeszcze jednym objściu drep, drep ogródków znów nabrał napędu na cztery łapy. tylko tym razem znalazł dziurę w siatce i zanim zdążyłam dobiec zwiał do czyjegoś ogródka. No i musiałam się włamywać
Niesamowity jest ten mój czarnuszek. Gdyby tylko nie zarzucało mu tak strasznie tym tyłem to mógłby całkiem przyzwoicie chodzić.
Muszę jeszcze napiać, co wczoraj zauważyłam. Rano Borucie trzęsła się główka. Tak jak starym ludziom. Taka trzęsawka, szybiutko w lewo, w prawo... Hm to chyba jakaś neurologiczna sprawa