Georg-inia, mamy leki, żeby podać w razie potrzeby.
Siedziałam z nim do 3, bo trochę łaził, zwiedzał, dopieszczał się i mruczał

. Potem zamknęłam się z nim na noc w pokoju na klucz, żeby nie wyszedł i nie dorwał się do jedzenia, które zostawiłam M&T. Moher się obraził, zdaje się, że pokutę będę mieć za to srogą.
O rana awantura: jeść, JEŚĆ! Do Conva Sybi dorwał się jak do ambrozji. Musiałam mu zabrać, żeby nie zjadł za dużo na raz na pierwszy raz. Dopiero wtedy pozwolił sobie wyjąć wenflon (łapka lekko spuchła, więc to było konieczne). Myje się, zdegustowany, że co chwilę trafia językiem w kubraczek

. Poza tym ubranko mu nie przeszkadza, nie zwraca na niego uwagi. Nie chcę mu zdejmować, ma jednak długą ranę i łysy brzuszek, lepiej żeby nim nie szorował po podłodze i w kuwecie.