A ja powiem szczerze, że nie podoba mi sie to rozwiązanie wózka.
Nogi sa tam nienaturalnie przyciśnięte i nie ma żadnych szans na ćwiczenie. Te wózki, które widziałam czy też Milutkowy, który stosowałam dawały szanse na dotyk nóg do podłoża. Pies, który w wózku chodził na spacery miał tak przystosowane uprzeże na nogi, żeby się mu nie kaleczyły i nie obijały ale też, żeby miał szanse na normalną sylwetke. Rozmawiałam z ta panią kilka razy, bo tak byłam ciekawa jej doświadczeń, choc wtedy jeszcze nawet nie myśleliśmy o tym, ze może nam ta wiedza do czegoś sie przydać. A pies był duży, to był owczarek niemiecki. Na spacerze nie tylko dostojnie chodził ale obwąchiwał po drodze wszystko jak normalny pies.
Chyba gdzieś jeszcze mam namiary na pana, który ten wózek robił.
Wózek w którym Milutek próbował chodzić miał takie prowadnice, że założenie mu wszystkiego powodowało, że kręgosłup był usztywniony ale jednocześnie nogi były w normalnym położeniu. My mieliśmy tylko pożyczony wózek, bo jak Milutek zaczął wstawać to juz starałam się iśc w tym kierunku, żeby go maksymalnie usprawnić.
Miko ma nogi wyprostowane w takim odczynie spastycznym cały czas?
Nasz Milutek takie miewa do tej pory jak się zdenerwuje czymś ale też chodzi w miarę normalnie. I zginanie nóg ciągle ćwiczymy. Pewnie, może uraz był mniejszy i dlatego nam sie udało doprowadzić do kołyszącego sie chodzenia. Ale ten wózek napewno nie masz szans sprowokowac do jakichś ruchów nóg.
Myślę nawet, że on mu raczej przeszkadza w poruszaniu.
Przepraszam, że to piszę:(
Jeszcze raz wózek w którym próbował Milutek i pierwsze próby podniesienia nóg.


