Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pt kwi 02, 2010 7:59 Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

Witajcie,

wczoraj odszedł mój ukochany kot... Ramzes :crying: . Ja nie moge przestać płakać, nie jestem w stanie nad tym zapanować... to tak bardzo boli, mam wyrzuty sumienia że za mało zrobiłam... że mogłam zrobić więcej, zareagować wcześniej...
Dokładnie teraz w kwietniu obchodziłby swoje 1 urodziny.... :crying: Był ślicznym kotem, bardzo żywiołowym- może czasem za bardzo, lubił skakać,gryźć, bawić się swoją myszką... Ramzes był którymś z kolei kotem w naszym domu ale trzecim tak niezwykłym przez swoją urodę i charakter.
Mieszkamy w małej miejscowości- dom z ogrodem na dosyć sporej działce niestety blisko drogi dla każdego kotka pokonanie tej odległości to jest moment dlatego zawsze drżałam o swoje koty:( Wychodził na podwórko kiedy tylko miał na to ochotę, ostatnio też na noc gdyż nie dawał rodzicom spać, w lutym miał zrobioną kastrację. Od tego czasu tak jakby odechciało mu się spać w nocy zamiast tego buszował. Wypuszczaliśmy go bo nie bylibyśmy w stanie trzymać kota w zamknięciu zwłaszcza gdy za oknem piękna pogoda. Oczywiście wtedy kiedy musiał siedzieć w domu to siedział np. po kastracji.

Bodajże we wtorek mama poinformowała mnie że mój kiciuś nie chce jeść niczego, coś tam pije ale nie za dużo. Twierdzi że tak już było może nawet od niedzieli.
Wieczorem zawołałam go do domu, przyszedł. Mruczał i łasił się, zachowanie nie wskazywało na to że coś mu jest. Tak więc postanowiłam nie martwić się na zapas- może nie ma apetytu, przyszła wiosna i takie tam... W nocy kot został znów wypuszczony, nie chciał spać nie dając spać też rodzicom.
Następnego dnia (środa) kot już nie był nieswój- prawie cały dzień przesiedział lub przeleżał, pół dnia pod krzaczkiem- pod jedną z trzech wysokich Tuj rosnących przed domem. Prawdopodobnie w ten dzień wystąpiły u niego wymioty (środa) może nawet we wtorek nie mam siły żeby dochodzić tego z mamą. Te wymioty to była sama jakby żółta woda , bez treści. Zakazałam mamie bezwzględnego wypuszczania go z domu rano jeżeli nie będzie poprawy pojedziemy do weterynarza. Chodziła mi po głowie myśl żeby jechać od razu ale mama mnie od tego odwiodła poza tym też nie byłam do końca przekonana... on był zawsze takim wojowniczym kotem...Myślałam że mu przejdzie :crying:

W czwartek rano było już tylko gorzej... na początku dnia bez zmian tzn. w nocy wymiotował i dalej siedział w jednym miejscu tak jak ja to mówię przycupnął sobie gdzieś i tak siedział i siedział nawet nie chciało mu się przechodzić z miejsca na miejsce a jak już przeszedł to nie za daleko i znów przycupnął najczęściej w przypadkowych miejscach gdzie nigdy nie siadywał. Zauważyłam też ze miał jakby brudny nosek tzn. te strzeliny były jakieś takie czarne jakby wsadził nos do ziemi i nie wyczyścił dokładnie i w zakamarkach mu zostało.

Ok. 8. 30 pojechałam do weterynarza. Oglądnął go razem ze swoim synem, zmierzył temp.- miał lekki stan podgorączkowy, osłuchał, zaglądnął do pyska. Powiedziałam że wymiotuje i czym, pytał czy ma biegunke powiedziałam że nie wiem ale raczej nie bo tego nie zauważyłam. Dostał chyba ze cztery duże strzykawki podskórnie chyba kroplówki (powiedział ze to mu uzupełni elektrolity) bo był mocno odwodniony i jeszcze chyba dwie małe strzykawki czegoś tam ale nie wiem czego bo interesowało mnie tylko żeby pomogło a nie co to za specyfik (mówię "chyba" bo do końca nie wiem- nie jestem w stanie patrzeć jak kotu wbijają zastrzyki, był ze mną mój tata). Wet powiedział ze ma dziś nic nie jeść może tylko pić a jutro znów przyjechać na kroplówke. Zapytałam pełna troski i obaw czy mu przejdzie, usłyszałam że powinno mu przejść.

Gdy przywiozłam kota do domu było coraz gorzej... na początku jeszcze leżał ale szybko zaczął wychodzić z pudełka które mu przygotowałam widać było że jest bardzo słaby, od czasu do czasu przerywał leżenie plackiem i podnosił wysoko głowę tak jakby chciał na chwilę na coś popatrzeć. W którymś momencie wlazł do kuwety ze żwirkiem, zaczął w niej kopać i przyjął pozycję gotowego do toalety ale na tym się skończyło. Położył się w tej kuwecie i tak leżał. Poszłam ją wymienić bo myślałam że może chodzi o to że miał tam już jakieś nieczystości. Przyniosłam go do pudełka, poleżał trochę potem znów wczołgał się do kuwety- szedł jakby był pijany-0 dokładnie tak jak po sterylizacji kiedy obudził sie po narkozie. Międzyczasie podchodził też do miski z wodą i siedział tak nad nią dobre kilka minut i nic... nie pił! Wzięłam strzykawkę i wpuszczałam mu trochę wody na siłe w sumie bardzo niedużo, słyszałam jak przełyka, myślałam że to mu pomoże że może chce pić ale nie ma siły języczkiem nabierać.
Po godz 14. było jeszcze gorzej kot leżał plackiem i sapał tzn. oddychał albo bardzo szybko albo wolniutko i raz na jakiś czas robił bardzo głębokie wydechy jakby chciał odsapnąć. Dzwoniłam kilkakrotnie do wet ale nie odbierał. Akurat przyjmował od 8-12 i 16- 20. Mój kotek do 16 nie doczekał... Tuż po 15 było jeszcze gorzej... to był KOSZMAR :crying: Dosłownie byłam świadkiem jego agonii :crying: :crying: :crying: <Pisze tego posta od 6 rano i nie moge przestać płakać!> Po godz. 16 w pewnym momencie zaczął się dziwnie wyczołgiwać z pudełka, upadł i uderzył łepkiem o podłogę :crying: Boże jak mnie to boli!!!!!!!!!! Zaczął się wić i wydawać z siebie dziwne odgłosy takie jakby przeraźliwe miałki przepełnione bólem. Tata przyszedł i powiedział że to już chyba koniec, pochylił się nad nim i zaczął go głaskać ja nie byłam w stanie nie chciałam mu sprawiać jeszcze większego bólu bo niestety ale chyba ból odczuwał. Dlatego też ochrzaniłam ojca zeby go nie ruszał bo może go to boli. Nie do wiary ale ja do ostatnich minut miałam nadzieję że mu przejdzie, to jest niesamowite ale tak właśnie myślałam!!! Przecież jakby to było coś poważnego to wet powiedziałby... to jest osoba z dość sporym doświadczeniem- chwalona w mieście. Kiedy przyszedł koniec oddychał coraz wolniej i wolniej... różowe ciałko przy dziąsłach zrobiło się porcelanowo białe a z pyszczka wypłynęła ciecz... :crying: :crying: :crying: jeszcze miał drgawki później już przestał oddychać. [*]

Wiem że mogłam go uratować wiem że mogłam zrobić więcej, ta świadomość nie daje mi spokoju... MOJE SERCE PĘKŁO NA PÓŁ! dlaczego to tak bardzo boli. To był 2 kot który odszedł na moich oczach- kilka lat temu zdechł mi zwykły dachowiec dokładnie tak samo konał. Równo rok temu straciłam drugiego tak pięknego i uroczego kota jak Ramzes- Stefanka po którym też nie mogłam się pozbierać- w sumie były 3 długowłosy koty które mnie opuściły.

Dziś miałam jechać na kroplówkę... nie wiem czy zadzwonić do wet i mu powiedzieć... czy po prostu sam się domyśli jak nie przyjadę...?

Napiszcie co mogło być przyczyną? Bo to mi nie daje spokoju....! Trutka na gryzonie- wątpie żeby się tego chycił, zatruta mysz już prędzej ale raczej ich nie zjadał... Czytałam trochę na forum oczywiście wszystko już po fakcie :cry: i powiem wam że nie miałam pojęcia że jest tyle roślin trujących dla kota... wogóle to nie wiem czy miałam pojęcie o czymś takim. O paście odkłaczającej też pierwsze słyszę a chyba powinnam bo to był kot długowłosy... ale przecież nie pierwszy raz się wylizywał, nieraz wyciągałam mu sierść z pyszczka choć faktycznie ostatnio gubił jej coraz więcej- jak to na wiosnę. N adodatek mój ojciec to ogrodnik- fanatyk, ma świra na tym punkcie! Co chwile coś gdzieś sadzi, przesadza itd. jak tylko zrobiło się ciepło zaczął sadzić wszystkie nowalijki. Na dodatek jakieś 1.5 - 2 tyg. temu zaczął spryskiwać wszystkie drzewka w ogrodzie przede wszystkim jego ukochane iglaste tuje cyprysiki i koniki! Nawet kupił sobie specjalny zraszacz do tego celu! SZLAG mnie trafia jak sobie pomyśle że to tym mógł się zatruć- najchętniej powyrywałabym te wszystkie krzaki. Ale z drugiej str. nie chce mi się wietrzyć że Ramzesik mógł to zjeść...
Jest jeszcze jedna dziwna rzecz. W zeszłym roku dokładnie w tym samym miesiącu straciłam Stefanka, znalazłam go przy drodze leżał na pagórku ale nie był potrącony- był w całym jednym kawałku tylko trochę krwi mu z pyszczka wypływało. Czy jest możliwe że też się zatruł tym chemicznym syfem i kiedy już czół że jest z nim kiepsko odszedł od domu żeby nikt nie widział jak zdycha??? Dodam że ojciec co roku w tym okresie urządza pryskanie krzewów :evil: :crying:
Ciągle o tym myśle chciałabym cofnąć czas... byłoby zupełnie inaczej.... on by żył :crying: Gdyby to tylko było możliwe...
Ostatnio edytowano Pt kwi 02, 2010 20:03 przez asiulka1983, łącznie edytowano 1 raz

asiulka1983

 
Posty: 5
Od: Pt kwi 02, 2010 5:30

Post » Pt kwi 02, 2010 8:05 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

a może którys sąsiad używał nawozów do trawników ...... :? np azofoski albo preparatów na mech i chwasty.... to tak wygląda niestety.....bardzo żal kicia....Weta mym powadomiła,chocby po to,zeby w przyszłości był przygotowany na takie wypadki....doświadczenie jest na wagę złota.
Lekarz tez bedzie może w stanie dokładniej zweryfikować podejrzenia-wygląda jak zatrucie pestycydami....albo jakims innym świństwem. Zastanów się też,czy któryś z sąsiadów,zły,że mu chodzi po ogrodzie-nie podrzucił czegoś kotu..... :? Nie wszyscy kochaja zwierzeta...oj nie wszyscy. :evil:
Serniczek
 

Post » Pt kwi 02, 2010 8:19 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

Sąsiad to też ogrodnik fanatyk! Czy trawnik pryska? Nie ma trawnika "z prawdziwego zdarzenia" takie zwykłe trawsko mu rośnie... za to drugi sąsiad ma i też dba o ogród. Natomiast trzeci (bo tylu mam granicznych) odgrodził się od nas wielkim murem za którym jest jeden wielki syf bród i malaria w dodatku podejrzewamy że hoduje jakieś kuny czo coś w tym rodzaju bo nieraz wieczorem było słychać takie odgłosy zza tego muru. Wokół mam samych debilnych sąsiadów- niestety taka jest prawda a co się z nimi naużeraliśmy to jeden Pan Bóg wie! Ale fakt że w ostatnim czasie widziałam jak mój kotek pierwszy raz odkąd był z nami przeskakuje za ten mur... cholera wie co on tam znalazł i co zjadł... :crying:
Ostatnio edytowano Pt kwi 02, 2010 19:59 przez asiulka1983, łącznie edytowano 1 raz

asiulka1983

 
Posty: 5
Od: Pt kwi 02, 2010 5:30

Post » Pt kwi 02, 2010 8:26 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

wypuszczanie to ryzyko.....zwłaszcza w takich okolicznościach przyrody..... ludzie walą chemie w ogrody....ja tez mieszkam pod miastem i widzę. Ale jak maja obsadzone roslinami za grube tysiące to żadne ekologiczne gadanie nie trafia.Mój sasiad tez kocha azofoskę- ja moje persy wyprowadzam do ogródka pod scisłym nadzorem-na tarasik, na słoneczko i cały czas pilnuję.
Na szczęście mam szczelne ogrodzenie ,a persy nie skaczą- ogród mam ekologiczny .....mimo to nie wypuszczam bez dozoru. I na szelkach......pomyśl o tym :?
Serniczek
 

Post » Pt kwi 02, 2010 8:49 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

Serniczek pisze:Ale jak maja obsadzone roslinami za grube tysiące to żadne ekologiczne gadanie nie trafia


Wiem coś o tym niestety.... kiedyś ojciec powiedział mi dumnie .."popatrz tam rośnie 3 tysiące zł" a chodziło tylko o 3 głupie dość wysokie krzaczki... :x

Kiedyś myślałam o wychodzeniu z kotem na smyczy ale szybko mi się odwidziało poza tym na to trzeba mieć czas bo przy moim kocie to często bym musiała wychodzić a w nocy? Spać trzeba więc czy w dzień czy w nocy kotek wyprowadzał się sam- myślałam że jak się ma 17a działkę to grzech kota na smyczy prowadzić, w bloku to co innego nie ma się za bardzo wyjścia...

Wiem że teraz to już nie ma znaczenia że to tylko takie gdybanie a może to a może tamto... Po prostu chciałabym wiedzieć na przyszłość co to mogło być przy takich objawach? Co mogłam zrobić więcej, czego nie zrobiłam... na pewno nie pojechałam do wet wtedy kiedy trzeba było... Katuję się tymi myślami ale jestem już przekonana że zrobiłam to za późno, z drugiej zaś strony kot dopiero 2 dni przed śmiercią wyglądał nie swojo, wcześniej wszystko było ok. poza jedzeniem bo nie jadł już kilka dni...
Wczoraj obiecałam sobie że już nigdy więcej kotów. Wole ich wogóle nie mieć niż przechodzić przez coś takiego!
Jednak gdybym kiedyś złamała obietnice- bo KOCHAM KOTY! - chce dojść do tego co było nie tak..

asiulka1983

 
Posty: 5
Od: Pt kwi 02, 2010 5:30

Post » Pt kwi 02, 2010 8:57 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

Tak wyglądał mój kochany kiciuś............. :crying: :crying: :crying: :crying: :crying: :crying: :crying: :crying:

Obrazek

[*] [*] [*]

asiulka1983

 
Posty: 5
Od: Pt kwi 02, 2010 5:30

Post » Pt kwi 02, 2010 9:09 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

asiulka1983 pisze:Wiem że mogłam go uratować wiem że mogłam zrobić więcej, ta świadomość nie daje mi spokoju... MOJE SERCE PĘKŁO NA PÓŁ! dlaczego to tak bardzo boli. To był 2 kot który odszedł na moich oczach- kilka lat temu zdechł mi zwykły dachowiec dokładnie tak samo konał. Równo rok temu straciłam drugiego tak pięknego i uroczego kota jak Ramzes- Stefanka po którym też nie mogłam się pozbierać- w sumie były 3 długowłosy koty które mnie opuściły.

Czas leczy rany.

asiulka1983 pisze:Czytałam trochę na forum oczywiście wszystko już po fakcie :cry:

Powiedziałabym nawet, że po trzech faktach... :?

asiulka1983 pisze:Czy jest możliwe że też się zatruł tym chemicznym syfem i kiedy już czół że jest z nim kiepsko odszedł od domu żeby nikt nie widział jak zdycha??? Dodam że ojciec co roku w tym okresie urządza pryskanie krzewów :evil: :crying:

Zanim weźmiesz następnego - poczytaj proszę kocie ABC dokładniej.

Zwłaszcza cz. III czyli jak dbać i kochać mądrze:
viewtopic.php?f=1&t=27018
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pt kwi 02, 2010 9:17 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

:crying: :crying: :crying: :crying: :crying:

wiem wiem to moja wina... nigdy do głowy by mi nie przyszło czytanie kociego abc... tylu ludzi ma koty i szczególnie o nie nie dbają..., większość z nich ani razu weterynarza nie widziała, koty te mieszkają na podwórkach, jedzą myszy, śpią gdzie popadnie i ŻYJĄ! Moje koty zawsze były zadbane, byle czego nie jadły, zawsze sypiały na "salonach" wiec myślałam że to w zupełności wystarczy

znajomi się ze mnie śmieja :cry: ... płaczesz o kota... nie raz słyszę że powinniśmy się postarać z mężem o dziecko to mi przejdą głupoty

asiulka1983

 
Posty: 5
Od: Pt kwi 02, 2010 5:30

Post » Pt kwi 02, 2010 9:38 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

asiulka1983 pisze:znajomi się ze mnie śmieja :cry: ... płaczesz o kota... nie raz słyszę że powinniśmy się postarać z mężem o dziecko to mi przejdą głupoty

Któż z nas tego kiedyś nie usłyszał :roll: gadaniem się nie przejmuj.
Współczuję Ci.
Ale - nie wypuszczaj następnego kota.
[*] dla Ramzesa
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Pt kwi 02, 2010 9:42 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

Piękny był :cry: [']
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7331
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Pt kwi 02, 2010 9:49 Re: Błagam pomóżcie bo oszaleje! DLACZEGO tak się stało?

Żegnaj Ramzesiku :( (*)(*)(*)
ObrazekObrazek[color=#FF0000]
Allegro cegiełkowe dla Wizusa http://www.allegro.pl/item1128868766_ow ... atnie.html i Gorbisi http://42.pl/u/2lAl

mercy

 
Posty: 2324
Od: Wto sie 25, 2009 20:00




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 56 gości