Skrzydełka całe, na szczęście. Przewróciłam się i narta się nie wypięła, bo miałam za bardzo dokręcone wiązania. I teraz leżę. Kolano mam spuchnięte - jak to włoscy sanitariusze ujęli - "baniato, baniato". Jutro jadę do mojego ortopedy i wsadzą mnie pod komputer, to dowiem się czegoś więcej.
No i klops z tym moim kolanem. Ortopeda powiedział mi, że wygląda jakby je czołg przejechał... Więc siedzę sobie w szpitalu i czekam co dalej. Za to mam kompa i net przez komórkę (forum bez zdjęć - to dopiero widok!)
Włoscy ortopedzi twierdzili, że na narty mogę wracać za rok. Zobaczymy jak to będzie. Staram się pozytywnie nastawić. Operacja w czwartek. Jak ktoś ma jeszcze wolne kciuki to polecam moje kolano.
Strzaskałam sobie główkę piszczela i więzadła te luźne kawałki podciągnęły do góry. Trzeba je z powrotem pętlą lub płytką zamocować, bo inaczej nie będę chodzić. A tak pewnie będę piszczeć przy bramkach na lotniskach. Właśnie się dowiedziałam, że jestem najgorszym przypadkiem w tym sezonie. Ale ortopedę mam dobrego. Będzie dobrze.
Wielkie dzięki! Wam wszystkim. Miło mieć tu wsparcie. I trochę mi głupio, że zaśmiecam wątek zwierzaków swoim kolanem ale co innego, jak nie oglądanie forum, mam robić w tym szpitalu żeby nie zwariować z nerwów...
Dzięki dziewczyny! Teraz będzie koci motyw ze szpitala Oczywiście jadąc tu zakładałam, że po prostu wymienią mi włoskie ustrojstwo na polski gips i puszczą do domu. Ale nic z tego. Nie miałam własnej piżamy, a pacjent po cywilu chodzić nie może więc dali mi szpitalne wdzianko - błękitno różową koszulkę z naszytymi 2 kotkami!