Dziś nic nowego niestety się nie zdarzyło, pani z tozu jeszcze nie dzwoniła (jutro ja zadzwonie, bo umawiałyśmy się do konca tygodnia).
Kocury bez zmian jak na razie, czarny dalej się boi, ale fizycznie jest wszystko ok, jak wkładam miski, to paca mnie łapą i to dość mocno (no dobra, drapie nieźle


Pingwin się coraz więcej myje, może łapy bedą wreszcie białe?

a ja z utesknieniem czekam na jutrzejszy dzien i wyjazd ex na weekend do rodzicow, sytuacja zwykle jest napieta, ale dzis to mi juz taka jazde zafundowal, ze czuje sie jak balonik, z ktorego zeszlo cale powietrze i lezy gdzieś smętnie. Naprawde staram sie byc spokojna i zaciskam zeby i proponuje co chwile zawieszenie broni na ten miesiac, probuje mu tlumaczyc, ze nic to nie zmieni juz, po co sie szarpac, niestety nic nie dociera. Takze przepraszam Was dzis, ale jakos trudno mi energie z siebie wykrzesać.