Rozmawiałam dzisiaj z karmicielką z bazarku na Bródnie, żeby nie karmiła kotów w sobotę. Na niedzielę umówiłam sie na łapanie po południu, bo bazarek niestety w niedzielę czynny.
Karmicielka wkurzyła mnie tak, że cała dygotałam.
Dowiedziałam sie po pierwsze, że te złapane koty nie zostały wysterylizowane, bo znowu w ciąży chodzą (pani ich przecież nie sterylizowała, wet wziął pieniądze, a nie wysterylizował, skąd pani może wiedzieć, że wysterylizował).
Po drugie, że te złapane koty nie wróciły, bo ona nie widziała, jak były wypuszczane. I ona wątpi, że wróciły.
To, że pierwsze jest sprzeczne z drugim, to nic nie szkodzi.
