jesli chodzi o tabletki do pyska to mnie poinstruowano, że trzeba pyszczek otworzyć, tabletkę wrzucić głęboko do gardziołka, zamknąć pyszczek, pogłaskac po gardziołku a już 100% pewności, że kot połknął tabletkę jest wtedy, gdy się obliże (bo siłą rzeczy musi wtedy przełknąć ślinę). No więc poinstruowana musiałam dawać rezydentce Małej furaginę - wiadomo, krucha tabletka, szybko się rozpuszcza. Więc sadzałam ją, dokonywałam manewrow pyszczkowych, a potem brałam na ręce, łepek kładła na ramieniu, ja ją przytulałam i chwilkę chodziłam - miała to być nagroda za tabletkę ale też lustrowanie przestrzeni, czy tabletka nie została cudem jakimś przeze mnie nie zauważonym wypluta.
I tak sie działo. kicia któregoś razu całkiem szybko i bez większych protestów dała sobie otworzyć pysio, zamknąć, patrząc mi prosto w oczy oblizała się, a jak, i sama z siebie wlazła na ramię do przytulania. W nagrodę myślę sobie, że dziś tak pieknie współpracowała, poprzytulam ją dłużej. Mała wniebowzięta, ja też, mija 10 minut, kicia zeskakuje z rąk i.... dobrze ze spojrzałam w stronę łotra - przykucnęła, potrząsnęła łbem i wypluła suchą i w całości tabletkę furaginy
i nikt jak dotąd nie wie, gdzie łobuz musiała ją trzymać, ze się tabletka nie rozpuściła...
Chyba ogłoszę konkurs z nagrodami
