» Czw mar 25, 2010 12:19
Rozpacz
Piszę tu, bo wśród bliskich jakoś nie mogę znaleźć zrozumienia...
Mam cztery koty, najdłużej ( 7 lat) kotkę Bazylię. Wychowałam ją od 6 tygodniowego kociaka, zawsze była moją ulubienicą, a teraz...
Od trzech miesięcy nie mogliśmy z wetem poradzić sobie z infekcja nerek, stale bolesność i leukocyty w moczu. Wykonaliśmy wszystkie możliwe badania, po kolei wykluczając co się dało, w tym białaczkę i hiv. Obraz krwi nie był niepokojący, usg wykazało piasek w nerce.
Wczoraj pod znieczuleniem miała jeszcze raz usg i tym razem wyraźnie widać guz, tak blisko aorty, ze może być nieoperacyjny... Rokowania są bardzo złe... czekam teraz na telefon kiedy będzie możliwość zabiegu, by ostatecznie podjąć decyzję czy wycinać guz, czy śródoperacyjnie ją uśpić.
Serce mi się kraje, kicia bardzo cierpi, dałam jej zastrzyk z tramalu i teraz śpi, a ja siedzę jak na szpilkach i zalewam się łzami. A wokół słyszę w kółko: nie histeryzuj , przecież to tylko kot...