opłakuję....

- i ja, i moje dziewczyny.... Olka wyszła z domu, jak go zabierali, bo stwierdziła, że nie da rady....
pojechali koło 12:00 - podróż do Wrocławia to min. 5 godzin - nie wiem, jak to żywe srebro to zniesie...
nowi Duzi strasznie przejęci, w samochodzie kocyki, jedzenie, woda, kuweta - wszystko, jakby było potrzebne - mały wyjechał w transporterku, ale od razu strasznie w nim rozpaczał - miał w razie czego założone szeleczki, jak będzie bardzo płakał to pewnie wyląduje w kocyku na rękach...
martwię się, jak 12-letni Korek przyjmie nowego mieszkańca - proszę trzymajcie

, żeby wszystko powiodło się bez problemu.....
a to pożegnalne zdjęcia Milkiego z naszego domu:
wczoraj wieczorem jeszcze chwila lenistwa w towarzystwie Majorki - oj, jak nudno tak leżeć i leżeć.... - jak ona może tak cały czas!!!




a rano sprawdzenie kuchni - może mają tu coś do zjedzenia?



ooo - a co to za kot naprzeciwko mnie???

jak będę coś wiedziała od nowego domku, to dam znać...
Aniu - bardzo dziękujemy za uratowanie życia Milkiemu!!! Gdyby nie Ty, nie trafił by nigdy do naszego domu taki słodki, malutki czarny tuptuś, który wdepnął w mleczko..............

