Wczoraj po północy wreszcie mogłam iść spać... Karmelek, kochany bidulek, przyszedł i położył się na mojej szyi... Wygodnie mi nie było, ale kotuś chory, więc postanowiłam dzielnie znieść niewygodę...
Tż-et spał obok. Niestety w pewnym momencie postanowił zmienić pozycję spania i się zaczęło...
Pilot TV, który tż-et dzierżył przed zaśnięciem w dłoni pofrunął w powietrze, odbił się od parapetu i z hukiem spadł na podłogę...
A Karmelek - zrywając się na równe łapy, z wysuniętymi ze strachu pazurami przegalopował po mojej twarzy
Tak więc efektem mojego wczorajszego poświęcenia są dwie wielkie krwawe szramy na mojej facjacie...
Za to Karmelek chwilę po ataku paniki - przygalopował z powrotem, obwąchał wszystko dookoła, po czym usadowił się w tym samym miejscu, co przed całą akcją
No i bądź tu dobry dla zwierząt...
