Kasix.a pisze:Przeczytałam jeszcze raz wszystkie Twoje posty w wątku i dodam, że...po jaką ch*olerę wiozłaś go do tej izolatki, skoro pisałaś, że on nie chciał tam jechać. Skoro nie chciał, oznaczało to że woli zostać u Ciebie, a to znaczy że nie może być z nim tak źle.
Wszystko po to by pozbyć się problemu.
Ale w tej historii to nie Ty jesteś pokrzywdzona tylko Fado. A ofiarę robisz z siebie...
Dość często bywam u Marty, choć mieszkamy w innych miastach. Widzę co robi, jak dba, tuli, kocha, jak płacze nad ich losem.
Jeśli FADO został oddany do izolatki, to z pewnością nie dla tego, że Marta miała taki kaprys, ale po to by inny, bardziej chory kociak miał szansę wyzdrowieć i czuć, że jest kochany.
Sama mam kota od Marty. Kota po przebytej grzybicy. Oddanego nam już jako zdrowego. Nie był on super odważnym kotem i dalej nie jest. Kiedy przychodził ktoś do Marty Lilo chował się do kanapy i nie zamierzał z niej wychodzić. Biorąc go do domu, wiedziałam, że przez pewien okres czasu mogę go w ogóle nie widywać, ale ku naszemu zaskoczeniu chłopak od razu się zadomowił i polubił z naszą koteńką. Z dnia na dzień Liluś jest coraz dzielniejszy, a jaki z niego miziak. Nigdy mu dosyć.
Wszystko to zawdzięczamy Marcie.
Wobec tego co tu napisałam daruj sobie te zbędne komentarze.