Właśnie skończyłam z przyjaciółmi opróżniać przenosinowo piwnicę. Padam na nos. Najpierw dwa dni sama targałam, dzisiaj w towarzystwie.
Dziękuję za pamięć o Elfince, nawet zdjęć nie mam czasu porobić.
Elfinka ma jakiegoś gigantycznego pecha jak stąd do Ameryki.
Może to ja dziwaczę, ale chyba nie, kolejne potencjalne domki to było:
1. poprzedni kot zginął pod kołami na pobliskiej szosie, potrzebny jest następny, oczywiście też wychodzący.
2. dwa kolejne domki, w których ostatecznie okazywało się, że kotka roczna jest zdecydowanie za stara
3. Domek, który początkowo wydawał się ok, ale potem wyszło, że spacery po krawędzi balkonu w okolicach ruchliwych ulic to coś najnormalniejszego i to oburzające, że się czepiam.
4. Domek zasadniczo ok, ale z bardzo malutkim dzieckiem, takim blisko podłogi, musiałam uprzedzić, że Elkfinka może, ale nie musi tolerować zaczepek takiego maleństwa
5. domek wydawało by się idealny, wypadek pokrzyżował plany
6. domek zainteresowany, ale z pytaniem zasadniczym, czy aby kotka nie zechce zjeść chomika, no bo chomik w klatce, ale gdyby czasem wyszedł. Hmmm... zaręczyć to nie mogę...
7. domek doświadczony zwierzakowo w miarę, mailowo sympatyczny, ale mieszkający w wynajętym mieszkaniu z wynajętymi meblami o które się trzęsie, zdaje się to przeważyło, bo cisza.
Ech...
A ja nawet nie mam już czasu siadywać z nią w kuchni.
HELP!!!! DOMKI!!!