rozumiem. Ludwisia miała badanie w kierunku wirusa. Myslałam, ze chodzi o nakłucie brzuszka tej która miała ropomacicze w kierunku zakażenia bakteryjnego.
Oj Madziu ...po tylu przejściach człowiek na wszystko drży jak osika. Masz śliczne "dziewczynki" na tymczasie. Tak słodko o nich piszesz - jak o takich adopcyjnych córciach . Spokojnej nocy - sen to zdrowie!!!
Marysia wieczorem troszkę się ożywiła. POchodziła, do szafy zajrzała. No-spa chyba pomogła i ten przeciwzapalny zastrzyk. Ładnie je. Jest lepiej.
Ludwisia...... na razie bez zmian. Je tyle co wróbelek napłakał, katar jej strasznie przeszkadza. Jest osowiała. Dziś po południu czeka nas zrobienie kłujek w doopkę. Z tego jak się zachowywała wczoraj w lecznicy po tych zastrzykach - będzie ciężko.
Madziu, ja podziwiam to, że tak kompleksowo umiesz się zająć kotami. Ja zastrzyku nigdy w życiu nie podawałam . Dla mnie jesteś wielka. . Trzymam kciuki aby Ludwisia chciała współpracować.
rybcie, musiałam się tego nauczyć, choć wcale nie lubię tego robić. Ale mała nie współpracuje przy podawaniu tabletek w ogóle - to raz, a po drugie nie dałabym rady jeździć z nią codziennie do lecznicy na zastrzyk. Zresztą jak ona chora to bałabym się, że więcej szkody jej narobię tym wożeniem niż pożytku.