Rano ślicznie świeciło słońce a teraz jest wichura i co chwilę coś innego
Ostatnio pisałam że żyję pod wpływem adrenaliny...Od piątku powód był jeszcze inny...
Rano wyszłyśmy na spacer i cieszyłam się że jest wcześniej niż zwykle. Moi panowie jeszcze byli w domu i nikt się nie spieszył. Zależało mi na wcześniejszym przyjściu do pracy bo to był piątek i koniec okresu rozliczenia czasu pracy czyli bez zwalniania się u kierownika mogłabym wyjść wcześniej do domu....
Wracam i zastaję mieszkanie zamknięte na głucho a wyszłam bez kluczy i bez telefonu... ups...tyle razy śmiałam się żeby na to uważać bo kiedyś może być niemiła niespodzianka i wykrajałam sobie

.... mogłabym próbować dzwonić do pracy od sąsiadki gdybym znała nr telefonu a sąsiadka internetu nie ma czyli zanosiło się na kolejne opóźnienie... na szczęście jeszcze była w domu sąsiadka, która ma nasze zapasowe klucze do mieszkania......do pracy dojechałam na 9 zamiast na 7:30...
Wieczorem wyszłam z suką i chciałam zmienić ustawienie przedłużanej smyczy ale... smycz odpięła się całkowicie i obok ruchliwej ulicy miałam żywiołową sukę luzem... krzyknęłam i troszkę przestraszona zaczekała na przypięcie smyczy...
W nocy już wiecie że był bieg na spacer przed 1 i przed drugą a pozostałe problemy opisałam już w nocy...
Dominantka już ustaliła pozycję i teraz preferuje mniej denerwujący sposób zabawy z kotem
Sople obok nas były ogromne – najgorszy nad Pubem obok tej kwiaciarni.... a na chodniku lód i na to wszystko kapiąca z dach woda...