Witajcie, to mój pierwszy post na tym forum, mam nadzieję, że nie dubluję.
Ostatnio moja dość spokojna kicia zaczęła bardzo marudzić, jestem teraz więcej w domu, więc ciągle tylko miau i miau. Miseczka pełna, kuweta czysta, kot nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony domowników

Jak się ją weźmie na ręce czy pogłaszcze, to chwilę pogrucha, potem ucieka i znów wraca do marudzenia. Byłam z nią u weta, wszystkie badania wyszły dobrze mimo podeszłego wieku (14), jedynie lekkie zapalenie pęcherza, ale objawy (bardzo subtelne) nie zgadzają się w czasie z marudzeniem. Po wizycie u weta kota zaczęła marudzić w nocy

Wiem, że dla niej taka wizyta to jest ogromny stres, raz, że bardzo rzadko wychodzi z domu, dwa, że nie była to wizyta przyjemna, choć zniosła ją podejrzanie dzielnie wykazując duże zainteresowanie panem doktorem i wszystkimi zakamarkami lecznicy

Domyślam się, że kot ma traumę, ale nie bardzo wiem, jak go uspokoić. Trochę już zaczynam świrować, bo wstaję kilka razy w nocy, żeby zabrać kota do łóżka i utulić, ledwo zasnę, kot się wymyka i znów zaczyna jęczeć... Już wcześniej zdarzało jej się takie nocne marudzenie, ale to wtedy, gdy myślała, że jest sama (mieszkanie jest duże i kot czasem ma trudności ze zlokalizowaniem człowieka

) Wystarczyło zakiciać, a kot albo przybiegał albo zwijał się w kłębek na kanapie w drugim pokoju. Gdy tylko się robi jasno/lub też gdy w domu zaczyna się ruch, kot przechodzi z trybu płaczliwego na tryb marudzący 'zwróć na mnie uwagę', w końcu też zasypia. Dodam jeszcze, że nie mogę jej dopieścić smakołykami, bo jest obserwowana pod kątem alergii (drapie się i strzyże uszami), wiem, że to też może być przyczyną jej zachowania, ale to się zaczęło/nasiliło po wizycie u weta. Znam tego kota naprawdę świetnie i potrafię odczytać 99% komunikatów, które do mnie wysyła, te (zwłaszcza te nocne) pozostają dla mnie zagadkowe. Dodam, że kota jest jedynaczką, nie toleruje innych futrzaków.