Niestety nie wiem, co mu dokładnie dolega, dlatego nie potrafię mu pomóc
Andrzejek ma plazmocytarne zapalenie paszczy, które najpierw leczyłam sterydami i cyklosporyną, a z czasem dobrałam leki i opanowałam to lekami miejscowymi. Choroba nasila się i ustępuje, i tak w kółko.
Poza tym, Andrzejek ma cały czas wyniki wskazujące na to, że jest niedożywiony.
Systematycznie od kilku miesięcy rośnie mu poziom kreatyniny i mocznika (ten ostatni udało mi się nieco obniżyć), jest również anemiczny i nie regeneruje się. Jednak fosfor ma zawsze ok, a nerki na usg są cudowne. Ciężar właściwy moczu jest bardzo niski, ale bez białkomoczu; ciśnienie krwi jest super.
Pięć tygodni temu okazało się, że Andrzejek ma cukrzycę (miał fruktozaminę 600, a glukozę 440), po trzech tygodniach podawania insuliny cukier się unormował.
Na początku tego roku zaczął potwornie wymiotować, tak chlustać wręcz i bardzo schudł, zaczął również kaszleć.
Przy ostatnim badaniu okazało się, że Andrzejek ma zapalenie tchawicy, krtani i oskrzeli. Dostał antybiotyk, syrop i wyraźnie wydobrzał
Andrzejek jest leczony w tej chwili jak nerkowiec, ale wetka powiedziała mi, że uważa Andrzejka za niezdiagnozowanego. W piątek jest umówiony do dr Gawora na rtg paszczy i laserowe leczenie chorych dziąseł.
U Andrzejka aktualnie wykluczono natomiast chorobę trzustki, nadnerczy, tarczycy.
Ostatnio Andrzejek (który nota bene się w ogóle nie myje) wylizał sobie futerko na brzuszku - usg nic nie stwierdziło w jamie brzusznej, nie chorował również nigdy na pęcherz
Bardzo się martwię, bo mam poczucie, że stan jego zdrowia powoli, ale stale się pogarsza
