Dopiero wróciłam, mam wolne, ale roboty jak zwykle full. byłam z mamą na spacerku dziś, karmiłyśmy kaczuszki, potem trochę po przychodniach, i do pracy, zanieść jedzonko, kicia kobitka już na mnie czekała, kochana, kocurów w dzień nie było widać, ale chrupki znikają w każdej ilości...

w pracy ludzie zdziwienie, ma wolne i stoi koło śmietnika, widzę uśmiechy na twarzach znaczące co u poniektórych... " a Ty co na kogoś czekasz itd??..."
no nic, jakiś kocur był w klatce i zaznaczył śmierdząco teren przy suszarni, wypryskałam perfumami, babcia dziś mówiła że kicie z piwnicy, są wyganiane teraz systematycznie, no tak... na czwartek jedziemy na sterylkę, mam nadzieję, że babcia złapię tę piwniczną.... poza tym dziś trochę mnie jakaś chandra ogarnęła, mam nadzieję że coś w pracy się unormuje, to człowieka tak potrafi zdołować, że szok...wielka niewiadoma, czy będzie ta praca, czy nie...
dziś była piękna pogoda...

dzięki za podnoszenie tego wątku i za kciuki, mam nadzieję, że będzie wszystko ok i kicie znajdą domki....