Dzis dzien pechowy.
Na sreberko polowalam dzis dlugo i wieloma sposobami, ale to male diable jest tak sprytne i szybkie, ze do łapek ani kontenerka nie wlazło tym razem (juz wie czym to grozi

)
a złapanie jej w rece, nawet gdy się chce miziac, graniczy z cudem
Zmarzłam jak diabli, i tak dobrze, że dziś odwilż
No i tak długo się bawiłyśmy w kotka i myszkę, że potem pochowała się reszta i w efekcie wróciłam z pustymi rękami

A żarcie cholera zjadła!
Udało mi się zrobić fotkę młodej krówki, siostry sreberka. A na sam koniec opadły mi ręce, bo pojawił się kolejny, nowy kot, tez krówka, płeć nieokreślona, brudny przeraźliwie i dzikun straszny. Szanse na złapanie go/jej uznaję za równe zeru, płoszy się nawet na widok klatki z odległości 10m!
Jestem niewyspana i zła, wracam do biura a tam kolejna niespodzianka - wysiadł piec, serwis dopiero we wtorek, w tej chwili temperatura wynosi 16stopni, spadnie pewnie do 10st. Niżej raczej nie, bo biuro w kamienicy, mury grube więc trzymają ciepło. No ale koty w klatkach, kotka z gołym brzuchem, boje się, że w nocy się przeziębią
A mnie tez zaczyna juz cos łupac w kosciach...