» Czw lut 18, 2010 15:55
Re: Weterynarz pisze: Koty są bardzo niebezpieczne!!!
Kay Lazar
Uroki posiadania zwierząt
Czy przytulałeś już dziś swego kota? Choć brzmi to jak irytujący slogan
reklamowy, to odpowiedź na to pytanie może mieć więcej - niż nam się
wydaje - wspólnego z naszym zdrowiem, a być może nawet długością życia.
Coraz więcej badań naukowych sugeruje, że ludzie, którzy posiadają
zwierzęta lub mają z nimi regularny kontakt, mogą być zdrowsi niż osoby
pozbawione takiego kontaktu.
Jedno z badań wykazało, że posiadacze kotów rzadziej umierają na zawał
niż osoby, które ich nie mają. Inne prace wskazują, że kontakt ze
zwierzakami może chronić przed alergiami, astmą, a nawet pewnymi
rodzajami raka. Jedna z ostatnich prac sugeruje, że palacze, którym
powie się, że bierne wdychanie dymu szkodzi ich pupilom, stają się
bardziej skłonni do zerwania z nałogiem – ze względu na swoje zwierzęta.
Badanie intrygujących związków między zwierzętami a ludźmi – kiedyś
uważane za peryferia nauki - znalazło się obecnie w centrum uwagi samych
Narodowych Instytutów Zdrowia (National Institutes of Heath), czołowej
amerykańskiej organizację rządowej ds. badań medycznych. NIH właśnie
stworzył publiczno-prywatne partnerstwo z firmą MARS, największym na
świecie producentem karm dla zwierząt, po to by dawać pieniądze i
zachęcać ludzi do badań nad tym ponadczasowym zjawiskiem.
- Zwierzęta domowe są tak wszechobecne, że nie bierzemy ich pod uwagę i
nie przychodzi nam nawet do głowy, by prowadzić nad nimi badania – mówi
James Griffin, zastępca szefa oddziału w Narodowym Instytucie Zdrowia
Dziecka i Rozwoju Człowieka (National Institute of Child Health and
Human Development) im. Eunice Kennedy Shriver.
Ale to ma ulec zmianie. Griffin, który kieruje programem NIH ds.
zwierząt domowych, przypomina, że istnieje wiele małych prac oraz
obserwacji praktycznych na temat poprawy zdrowia pacjentów z rakiem,
dzieci autystycznych i innych osób pod wpływem kontaktu ze zwierzętami.
Ale przedstawiciele służby zdrowia potrzebują szerzej zakrojonych,
kontrolowanych badań, by rozstrzygnąć, czy zwierzęta mają znaczący wpływ
na ludzkie zdrowie, a jeśli tak, to w jaki sposób można najlepiej
wykorzystać ich uzdrowicielską moc, mówi Griffin, który pracuje nad
realizacją tego celu.
Wobec braku takich prac, naukowcy wielu różnych specjalności zaczęli
gromadzić różne dane, często przy pomocy środków prywatnych.
Neurolog Adnan Qureshi, dyrektor wykonawczy programu dotyczącego udaru
mózgu na University of Minnesota, przekopał się przez stosy informacji
dotyczących niemal 4500 mężczyzn i kobiet, w wieku od 30 do 75 lat,
którzy wzięli udział w wieloletnim rządowym badaniu na temat zdrowia i
odżywiania się. Odkrył on, że właściciele kotów o 40 procent rzadziej
umierali na zawał serca, niż osoby nie posiadające tych zwierząt.
Byli też mniej narażeni na zgon z powodu wszystkich innych chorób układu
sercowo-naczyniowego - włącznie z udarem. Związek ten potwierdził się
nawet po uwzględnieniu innych czynników ryzyka chorób serca, jak wiek,
masa ciała, płeć, rasa i przynależność etniczna, palenie oraz poziom
cholesterolu we krwi, podkreśla badacz.
A teraz uwaga dla posiadaczy psów: wydaje się, że towarzystwo tych
zwierząt nie przynosi takich samych korzyści zdrowotnych.
Qureshi jest zadziwiony siłą oddziaływania kotów, ale podkreśla, że
odkąd w ubiegłym roku po raz pierwszy zaprezentował wyniki swoich badań
na międzynarodowej konferencji na temat udaru mózgu, usłyszał od
posiadaczy zwierząt wiele teorii na wyjaśnienie tego zjawiska.
Niektórzy z nich sugerują, że kluczem może tu być unikatowe i kojące
kocie mruczenie. Inni twierdzą, że to kwestia osobowości właścicieli
tych zwierząt, a nie kotów samych w sobie: posiadacze kotów utrzymują,
że "ludzie, którzy mają te zwierzęta charakteryzuje łagodna,
tolerancyjna osobowość, ponieważ koty nie dostosowują się do niczyich
oczekiwań, ale robią to, co chcą", tłumaczy Qureshi. Właściciele psów,
natomiast, mają - zgodnie z tą teorią - większą skłonność do sprawowania
kontroli i dlatego są narażeni na niezdrowe niepokoje.
Qureshi, który planuje kontynuować badania, przyznaje, że nie jest
jeszcze całkiem gotów zalecać nabycie kota swoim pacjentom po udarze,
ale "zmierza w tym kierunku".
Naukowcy w Kalifornii odkryli ostatnio, że mieszkańcy San Francisco,
którzy kiedykolwiek posiadali kota mieli około 30 procent niższe ryzyko
zachorowania na chłoniaka nieziarniczego (złośliwy nowotwór wywodzący
się z komórek odporności – przyp. Onet) w porównaniu z osobami nie
posiadającymi zwierzęcia domowego. A im dłużej mieli kota, tym bardziej
zdawali się być chronieni.
Wcześniejsze badania powiązały posiadanie zwierzęcia w dzieciństwie z
mniejszym ryzykiem astmy i alergii, gdyż uważa się, że ten kontakt
odczula organizm na przyszłość. Obecnie, naukowcy kalifornijscy
podejrzewają, że podobne zjawisko występuje w przypadku chłoniaków
nieziarniczych.
Wiele z najnowszych odkryć nie zaskakuje pioniera badań w tej
dziedzinie, dr. Alana Becka, który obecnie kieruje Centrum ds. Więzi
Człowieka ze Zwierzętami (Center for the Human-Animal Bond) na Wydziale
Weterynarii Uniwersytetu Purdue (Purdue University School of Veterinary
Medicine). Analizując od ponad dwóch dekad związki między ludźmi oraz
ich zwierzętami Beck często obserwował płynące z tego wymierne korzyści.
- Kontakt ze zwierzętami często zmienia nasze zachowania w pozytywny
sposób – mówi badacz.
Ostatnio Beck odkrył, że obecność akwarium z rybkami pomaga się
skoncentrować pacjentom z chorobą Alzheimera, którzy mają skłonność
przechadzać się i błąkać w czasie posiłków; umieszczenie akwarium w
miejscu, w którym spożywa się posiłki, zwiększa szanse na to, że
niedożywieni pacjenci usiądą i zaczną jeść, wyjaśnia. Jego zdaniem
akwarium jest podejściem mniej inwazyjnym i z pewnością tańszym niż inne
metody stosowane wcześniej.
Dyplomowana pielęgniarka Rebecca Johnson, która kieruje Centrum
Badawczym ds. Oddziaływań między Ludźmi i Zwierzętami (Research Center
for Human Animal Interaction) na University of Missouri, wykazała, że
psy znacznie skuteczniej pobudzają staruszków do realizacji programu
spacerów niż dwunożni towarzysze.
Seniorom dobrano bądź psa ze schroniska, bądź inną starszą osobę, jako
kompana do męczącego, trwającego 12 tygodni programu spacerów, pięć razy
w tygodniu. Na koniec okazało się, że osoby spacerujące z psami były w
stanie przejść o 28 procent dłuższe dystanse niż przed badaniem.
Pacjenci spacerujący z małżonkiem lub przyjacielem osiągnęli poprawę
rzędu zaledwie 4 procent.
- Ludzie właściwie zniechęcali się wzajemnie, a my słyszeliśmy o tym
niezmiennie każdego dnia – mówi Johnson. - Ale psy zawsze były gotowe
iść na spacer.
Seniorzy byli z kolei "zaangażowani w wyprowadzanie psów ze schroniska,
ponieważ chcieli im pomóc, a robiąc to znacznie zwiększyli tempo chodzenia".
Urzędnicy są zgodni, że trzeba mieć większą wiedzę, zanim zwierzęta będą
mogły być wykorzystywane w konwencjonalnej medycynie, ale osoby
prowadzące służące temu badania napotykają na różne przeszkody,
poczynając od braku podstawowych danych. - Amerykański spis ludności nie
gromadzi informacji na temat zwierząt domowych, za to zbiera dane na
temat liczby telewizorów w gospodarstwie domowym – zauważa Griffin,
Jak dodaje, istnieją też zwyczajne problemy z funduszami oraz coś, co
można uznać za problemy w zakresie relacji międzyludzkich. - Naukowcy od
zawsze zadają pytanie, czy będą traktowani poważnie na swojej uczelni,
jeśli będą zajmować się szczeniakami i czy NIH naprawdę ufunduje grant w
tej dziedzinie – mówi Griffin. - To dlatego próbujemy do nich docierać i
mówić na ten temat – dodaje.
/Kay Lazar/