Prawde mowiac, nic o tym nie wiedzialam, ale to bardzo fajne swieto, wiec bedziem hulac!
Dziekuje wszystkim czujnym cioteczkom za zyczenia i trzymanie reki na pulsie
Mamy tydzien ferii, od soboty do wczoraj mieszkala u nas kolezanka Daruni. Jutro musze zabrac dzieciaki z katechezy na dzien tzw; "wyciszenia" (o ile w przypadku dwunastolatkow to jest w ogole mozliwe

) do klasztoru. Na szczescie zajmie sie nimi brat Francois, zaprawiony w bojach.
Pogoda pod psem, zimno, wietrznie, resztki sniegu sie walaja...
We wtorek Dex mnie przyprawil o palpitacje

TZ wyprowadzil samochod z garazu, troche przy nim polazil, pogrzebal i zamknal garaz. Po czym pojechal do miasta. No i fajnie. Po dwoch godzinach, przy okazji rutynowego sprawdzenia poglowia kociego zorientowalam sie, ze Dex zniknal

Przetrzasnelismy caly dom - nigdzie go nie bylo. Ubralam sie i wyszlam na taras. Zawolalam go i natychmiast odezwal sie cienki, spanikowany glosik kotecka spod tarasu. Stal biedak i z nadzieja w oczach czekal, az do niego zejde po schodach pokrytych gruba warstwa sniegu. Sam tez probowal podejsc, ale snieg wyraznie mu w tym przeszkadzal. No po prostu obraz kociej, zziebnietej rozpaczy. Rzucil sie na chrupki, a potem polozyl obok mnie na kanapie i przez caly wieczor nie opuszczal. Ech, zeby tak wreszcie sobie cos zapamietal...
