Chciałabym Wam cos pokazać..
Ale najpierw kilka słów wytłumaczenia;bardzo długo mnie w moim własnym wątku nie było, a przecież powinnam pisać co sie dziej-jestem to winna przynajmniej tym osobom, które Puchacz wsparły finansowo lub merytorycznie ( choć tak naprawdę jestem to winna wszystkim , których los Puchasia obszedł).
Tak się składa, że jak życie dokopie mi za bardzo, to wysiada mi funkcja komunikacji i własnie wysiadła

. Ale Puchaś prowadzi regularne życie;rano wyciskanie pęcherza i kupa, sniadanie , zabawa z kotami, drzemka, sikanie, zabawa, obiad, sikanie, , drzemka, zabawa,drzemka, kolacja, sikanie, kupa...
I ostatnio intensywne ćwiczenia,kiedy tylko sie da, bo rehabilitant mnie ochrzanił, że za mało z nim ćwiczę, bo nie ma efektów.
Puchaś od zeszłego tygodnia jest rehabilitowany co drugi dzień. Bardzo sie tego bałam, bo wyobrażałam sobie, że dwoje ludzi będzie trzymać na silę wyrywającego sie kota, próbując w międzyczasie poddać go działaniu jakichs leczniczych urządzeń. Tymczasem Puchaś zaczyna mruczeć w momencie wyjęcia na stół do masażu, a przestaje w chwili ponownego pakowania do torby. Mamy trzy rodzaje zabiegow;masaż, elektrostymulacja ( czyli podskakujące nogi) i pole elektromagnetyczne. Mam wrażenie, że wszystko bardzo mu się podoba. na pewno zadowolony jest pan rehabilitant, bo to jego pierwszy kot ( pracował dotychczas z psami) i też sie obawiał
Do tego dużo pracujemy w domu, bo tak naprawdę to od tego zależy, czy Puchaś będzie chodził.
I na koniec obiecane zdjęcie. Technicznie fatalne, ala mam trudne warunki

-jedną rękę do dyspozycji i bardzo ruchliwego kota. Na zdjęciu ( zrobionym przed chwilą) nie podtrzymuję go od dołu-pilnuje tylko, by nie przewrócił sie na bok, bo mięśnie są ciągle bardzo słabe i jak tylko próbuje zrobić samodzielnie krok do przodu( bo próbuje), to ląduje na jednym lub drugim boku. Ale są chwile że stoi praktycznie zupełnie sam, a moja rola sprowadzi się do dotykania go jednym palcem, by sie nie przewrócił, na bok.
