MarciaMuuu pisze:Jak to teraz mi ciągle niektórzy powtarzają, - pamiętaj, matka wie najlepiej

W naszym przypadku to chyba jednak lepiej wie ojciec

. Ja wczoraj nie widziałam już wyjścia z sytuacji i chciałam się poddać. Ale jest jeszcze wujek Michał, który nie zna pojęcia "poddać się".
Po długiej, poważnej rozmowie, wezwaliśmy wczoraj po południu weta do domu. Sznycek spał spokojnie na moich kolanach. Nie pozwoliłam go badać, żeby go znów nie zestresować

. Pokazaliśmy lekarzowi całą historię choroby. Ocenił, że przy tych wynikach, przy braku biegunki i wymiotów, warto jeszcze o kota zawalczyć.
Wprawnie podał jeden zastrzyk - szprycę złożoną z antybiotyku, środka przeciwbólowego i przeciwzapalnego oraz witamin. Po 3 godzinach Sznycek ruszył do misek. Podchodził do nich cały wieczór, za każdym razem jedząc chrupki i pijąc wodę. Dziś od godz. 4. rano to samo. Pobiegłam do sklepu po świeżutką wołowinę - wtrząchnął pół spodeczka z wyraźnym apetytem.
Jutro znów powtórzymy ten zastrzyk. I będziemy to robić tak długo, dopóki organizm kota na to pozwoli. Równocześnie będziemy podawać leki osłonowe na wątrobę, by znów jej nie zniszczyć. Chodzi teraz o to, by on
sam jak najwięcej jadł i pił. Jeżeli się tym dostatecznie wzmocni, pomyślimy co dalej. Może usuniemy te ząbki, ale dopiero wtedy, gdy będziemy pewni, że stan Sznycka na to pozwala i że to one faktycznie są przyczyną braku apetytu (jak pisałam weci mają na ten temat zupełnie odmienne zdania

).
Osobiście boję się już cieszyć. Będzie co będzie. Muszę spokojnie czekać. Najważniejsze, że on jeszcze z nami jest i mam wrażenie, że po dwóch dniach spędzonych w zaciszu domu psychicznie odżył
Prosimy o kciuki i ciepłe myśli. Wiem, że w tej sprawie możemy na was liczyć
