W samo poludnie, czyli pierwsze spotkanie malego Rysia z HrupTakiem
(*uprzedzam, ze pojawiaja sie slowa niecenzurowane
)
RySio zostal przyniesiony do naszego domu na poczatku czerwca jako 5- tygodniowe kocie. To byl niezapomniany dzien, gdyz wlasnie tego dnia 9-miesieczny Brucek pozegnal swoja "meskosc" po zabiegu u weta.
Sytuacja wygladala tak: Brucek dobudzal sie wlasnie po narkozie, kiedy wpadl do niego maly, skoczny, uradowany Rysio. Brucek zrobil

, po czym zaczal przedzierac sie przez opary snu, myslac intensywnie: albo siostra mi zmalala, albo ....rany co mnie tam na dole boli?!....urodzilem syna

.
W tej chwili Brucek poczul sie ojcem i matka zarazem malego Rysia

, co widac do tej pory. Jednak jeszcze wtedy wracal do sil, wiec nie mial sily nalezycie sie zajac maluchem.
Synek Brucka - RySio wyruszyl, wiec samodzielnie na poznawanie nowego domu.
Kiedy zwiedzal sasiedni pokoj, wkroczyla do niego Hrupka. Na widok intruza, jej oczy zrobily sie zolto-czerwone

. Przyjacielski Rysio skoczyl ku niej z rownie przyjacielskim pozdrowieniem lapki, co mialo zapewne oznaczac: hej

.
Hrupka, musze przyznac ze wstydem, zachowala sie bardzo niegrzecznie. Wyprezyla grzbiet, machnela w oka mgnieniu malowniczego irokeza na grzbiecie, ustawila sztywno tylne lapy i syknela: Ku*wa, spie*dalaj

, po czym uciekla.
Ha, pewnie myslicie, ze Rysio sie przejal....ja tez tak myslalam

. Jednak Rysio od zawsze mial okreslony stosunek do swiata: Kocham Sie i na pewno inni tez mnie kochaja (tak brzmi to w skrocie)

, wiec razno podazyl tropem koteczki, aby kontynuowac powitanie. Hrupka go w koncu zauwazyla, co zaowocowalo u niej wscieklym zdumieniem. Kiedy jej wzrok spoczal na malcu, Rysio z calym wysilkiem nastroszyl mizerna siersc, naprezyl lapki i sapnal radosnie: Kulffffa, po czym sie wywrocil na ziemie, bo nie byl przyzwyczajony do naprezenia lapek i stroszenia siersci (to byl wspanialy debiut

). HrupTak zdebiala (niczym slynna zona Lota

) i gdyby mogla pasc na serce, to wlasnie to byla ta chwila. Wrzasnela przerazona jakby zobaczyla widmo i uciekla

. Natychmiast Rysio zerwal sie na lapki i pognal za nia, wolajac przyjacielsko: Kulffffa, Kulffffa, zaczeeeeekaj...
Hm, nalezy sie Wam pewne wyjasnienie. Rysio jak to bywa z maluchami uznal, ze sposob powitania przez Hrupke jest obowiazujacy wsrod kotow i uznany jako przejaw dobrej woli

. Wszystko co zobaczyl, odebral za dobra monete, a ze nie znal znaczenia syku: Ku*wa, wiec latal za nia nieudolnie sepleniac: Kulfffa ile sil w malych plucach, traktujac to jak zwyczajowe "czesc".
Efekt byl taki, ze HrupTak, ktora nienawidzila RySia przez pierwsze 3 m-ce jego pobytu, miala nieustajacy stres. Maly zaczajal sie za nia, po czym wyskakiwal radosnie wrzeszczac : Kulfffa, kulllfa

. HrupTak latala jak opetana, a maly za nia uwazajac, ze wymyslila swietna zabawe i ze to cudowna kolezanka

.
Moral z tego taki:
I tak sie zemscilo na Hruptaku niewlasciwie zachowanie, bo dzieci nasladuja nie rozumiejac.
A poza tym jest to dowod, ze samouwielbienie Rysia jest niezniszczalne i za to go rowniez kochamy

.
Mały Rysio
Tata Brucek z synkiem RySiem
Początki Pirackiego Trio