Maluch jest słabiutki, trzęsie się z zimna (garaż jest nieogrzewany...). Spróbuję na noc przemycić go do domu, bo zapowiadają 15 st mrozu. Byle tylko się nie darł, jak głupi, bo wtedy nie da rady
Z pozostałymi maluchami, jeśli będzie pewny transport do Świnoujścia, trzeba będzie zrobić podobnie, czyli złapać je już dzień wcześniej i w najgorszym wypadku zamknąć luzem w kontenerze (uprzedzając wszystkich pracowników, żeby go nie otwierali i nie wypuścili kotów), bo klatka, którą pożyczyłam (po szynszyli) jest za mała na koty. Nie mieści się kuweta, tzn gdybym wsadziła do niej kuwetę, nic więcej by się nie zmieściło, więc jest to rozwiązanie tylko dla jednego kociaka i tylko na jedną noc.
Teraz tylko muszę wyczarować skądś transporterek, bo nie zgodzili się go zabrać w kartonie.
Kciuki nadal trzymajcie! Przynajmniej do czasu, aż dojedzie do Marty, a potem jeszcze, żeby wyzdrowiał biedaczek...
No i za resztę kociaków, które na szczęście są w lepszym stanie, tzn biegają i są żywsze. Mam nadzieję, że i dla nich uda się szybko zorganizować transport.