"Dopiero odczytałam maila. Nie chciałam się odzywać póki Dorcia nie odzyska w pełni sił. Różnie z nią bywało, przepłakałam nie jedną noc w obawie o tą kitkę. Dwa tygodnie chodziła do weterynarza, dzień w dzień. Antybiotyki, witaminy, kroplówki, bo po wyjściu ze schroniska była odwodniona. Katar powodował, że nie jadła. Karmiłam ją strzykawką. Dzielnie wszystko znosiła wiedząc, że jej pomagam.
W tej chwili skończyła w domu kwarantannę i wyszła ze swojej izolatki na salony. Poznała moją drugą kotkę. Ma więcej sił, wrócił jej apetyt. Bawi się nawet myszkami, czego nie przypuszczałam. Choruje jej jeszcze jedno oczko. Jednak ja wierzę w jej wolę życia. Mam wrażenie, że znam ją od zawsze. Śpi razem ze mną w łóżku, zawsze na poduszce. Mruczy nieprzerwanie. Wdzięczna starsza Pani, nie oddałabym jej za żadne skarby. Przedyłam kilka zdjęć z pierwszych sesji Dorotki i Meli."


