Bardzo kochane jesteście.

Dziękuję Wam za troskę i współczucie.
Smutno bez Bokirki. Wciąż wspominamy, jak cudownie dbała o to, żeby każdemu z nas pokazać, że bardzo nas kocha, jak tuliła się, barankowała i mruczała. Czasami łapie mnie tak gwałtowny atak bólu i tęsknoty, że nie mogę powstrzymać płaczu. Takiej koteńki jak Bokira nie było i nie będzie.
Bokirka odeszła, a miłość do niej została. Tłumaczę sobie, że ta kochana Iskiereczka nigdy nie chciałaby być przyczyną mojego cierpienia i łez. Dała nam tak wiele szczęścia... I tak wiele dobrego jeszcze mogła przeżyć...
Oliwunia prawie doszła do siebie. Początkowo próbowała zainwestować nadmiar uczuć w Lili. Malutka była zachwycona. Jednak teraz, kiedy regularnie suplementujemy jej potas, stała się małym urwisem. Przez cały dzień potrafi polować na ogonki trójki kociarstwa, skakać im na grzbieciki i wymyślać inne, równie oryginalne zabawy. Oliwunia natomiast, z natury również aktywna i ruchliwa, teraz jest jakaś wyciszona, poważniejsza... Nagle przestała być słodką łobuziarą. Jest raczej obserwatorką niż uczestniczką zabaw. Nawet do biegania za plamką laserka trzeba ją zachęcać i prowokować. Zmieniła się... Zdarza się jeszcze, że chodzi, nawołuje, ale robi to bez przekonania. Oliwunia ma apetyt - znowu jest pierwsza przy jedzonku. Traumatyczne przeżycia nie obniżyły jej sprawności - zachwyca nas imponującymi skokami z jednego drapaka na drugi. Czas leczy rany i mam nadzieję, że Oliwunia jeszcze odzyska wigor. Lili będzie miała szansę na wsparcie ze strony Oliwki tylko wtedy, kiedy zachoruje. Oliwunia bardzo czule opiekowała się maleństwem za każdym razem, kiedy miało atak i źle się czuło - tuliła Lilunię, wylizywała, spała z nią, odchodziła od niej tylko po to, żeby zjeść, potem wracała i nie odstępowała nawet o krok. Dokładnie tak samo opiekowała się Bokirką po sterylce. Oliwka jest niezwykłą kotunią.
Jej opiekuńczość udokumentowałam fotkami. Chętnie wyślę je na pocztę mailową. Kilka najnowszych fotek Oliwki:

oraz Filuś i Pancuś:
Kliknij miniaturkę