wątek cukrzycowy III

rozmowy o cukrzycy i niewydolności nerek u kotów

Moderator: Moderatorzy

Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Pt sty 29, 2010 22:41 Re: wątek cukrzycowy III

Kociaro, nie zlinczują, tylko sprostują najwyżej to niezgodne z prawdą uogólnienie.

Nie podawaj więcej insuliny, Agnieszko, jak zastrzyk idzie w futro.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt sty 29, 2010 23:14 Re: wątek cukrzycowy III

"Kociara" pisze: Więcej na PW bo tu mnie zaraz zlinczują, jeśli cokolwiek złego napiszę o wetach..... ha,ha,ha
magicmada pisze:Kociaro, nie zlinczują, tylko sprostują najwyżej to niezgodne z prawdą uogólnienie.
Magicmado, wybacz, że zabieram głos, ale mam konkretne pytanie. Co Ty do tej pory sprostowałaś, co jest ogólnie z prawdą niezgodne, i co zamierzasz sprostować? Dla mnie wstystko to, co pisze "Kociara", jest zgodne z prawdą. Napisałam Ci niedawno na gg, że nienawidzę braku profesjonalizmu i katastrofalnego dyletantyzmu. Ten wątek miał być zbiorem konstruktywnych i nowatorskich uwag, dotyczycących prowadzenia kotów cukrzycowych, a nie bronienia nieudolnych wetów.
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Pt sty 29, 2010 23:34 Re: wątek cukrzycowy III

Nie lubię mocnych słów typu katastrofalny dyletantyzm i brak profesjonalizmu. Nie twierdzę, że wszyscy weci są cudowni, ale uwierz mi, o badaniu kota glukometrem i kłuciu w ucho słyszałam, zanim trafiłam na forum.
Poza tym Kuba żył kilka lat bez prowadzenia wg zasad forum.
Na jakiej podstawie stwierdzasz katastrofalny dyletantyzm? Badania naukowe? Statystyczne?
Kto dokonał takiej weryfikacji?
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Sob sty 30, 2010 0:01 Re: wątek cukrzycowy III

Tinka też tak żyła przez pierwsze czery lata bez monitoringu, i całkiem nieźle, z małymi wyjątkami. Na przykład już po dwóch latach przywlekła się kwasica ketonowa, o czym ja dopiero kilka lat później zdałam sobie tak naprawdę sprawę. Wtedy wet stwierdził zupełnie przez przypadek, że Tinka ma za mało potasu we krwi. Dziwiło go wcześniej, że nie ma apetytu. Oczywiście, poziom potasu we krwi ma w takim przypadku wielkie znaczenie.

Cukrzycę u Tinki stwierdzono w 1998 r. Miała wtedy 7 lat. Przez następne 4 lata ufałam swojemu wetowi bez granic. Bylam zielona, zresztą tak samo jak on. Gdybym w 2002 r., gdy Tinkę zakwalifikowano do eutanazji, nie przejęła terapii we własne ręce, Kocica nie miałaby żadnych szans na przeżycie.

Dlatego napisałam o braku profesjonalizmu i katastrofalnym dyletantyzmie. Obstaję też przy tym, choćby karą za to było zbanowanie. Te słowa w obiliczu popełnianych błędów przez lekarzy weterynarii pod żadnym względem nie wydają mi się za mocne.

Jeśli chodzi o weryfikację, to nie wiem, co masz na myśli.
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Sob sty 30, 2010 0:33 Re: wątek cukrzycowy III

No dobrze, ale piszemy o pojedynczych przypadkach, Tinki, Kuby, kotów z forum miau. To są pojedyncze przypadki. Dlaczego od razu linczować wetów? Ilu weterynarzy leczy koty cukrzycowe z forum miau? 15? 10? Załóżmy, że wszyscy są do bani, czy wynika z tego, że wszyscy weterynarze na całym świecie, w Polsce są również źli?
Nie jestem weterynarzem, nie mam za sobą studiów weterynaryjnych, nie prowadzę badań statystycznych nt cukrzycy, mam za sobą doświadczenie jednego kota z cukrzycą, tak jak i każda z nas w sumie. Nie będę na tej podstawie wysnuwała wniosków, że wszyscy weterynarze to katastrofalni dyletanci.
Z natury nie lubię gardzić ludźmi i traktować ich góry bez powodu.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Sob sty 30, 2010 0:44 Re: wątek cukrzycowy III

casica pisze:. Ale panuje tutaj przekonanie, że weci nijak kota z cukrzycą prowadzić nie umieją i albo forum miau, albo śmierć. ….Dziwne ale poza forum żyją też koty z cukrzycą, leczone przez wetów, którzy nie pobierają tu nauk.

NIEPRAWDA. Trzeba nic nie rozumieć albo nie chcieć rozumieć, czym jest nasz wątek. Nie istnieje ani nie istniała opcja FORUM MIAU ALBO ŚMIERĆ.
Powtarzam po raz kolejny i mam nadzieję ostatni, że opisana w wątku metoda terapii jest ZAPROSZENIEM i nie narzuca nikomu konieczności bezkrytycznego postępowania. Ta metoda uratowała życie niejednemu kotu, w tym mojej ukochanej Kocicy.
Nie spotkałam się jeszcze z opinią, że wiadomości o cukrzycy umieszczone na pierwszych stronach są nieprawdziwe albo szkodliwe. A wątek ten czytają moi znajomi weci i studenci.
Na forum miau istnieje możliwość zakładania różnych wątków. Dlaczego ktoś, kto neguje opisaną metodę, nie założy swojego równoległego wątku np. pod nazwą WĄTEK CUKRZYCOWY BIS.
Też nigdy nie byłam pewna czy dostał wszystko co powinien. Dlatego robię zastrzyki domięśniowo, w dupkę......Co do domięśniowego podawania caninsuliny były tu wątpliwości. Ale ludzką insulinę (ja podaję lantus) MOŻNA stosować domięśniowo.

Niestety żadnej insuliny NIE MOŻNA stosować domięśniowo w standardowej terapii. Poza specyficznymi przypadkami, na przykład przy kwasicy ketonowej, takie radzenie wszystkim opiekunom jak leci: dawaj zastrzyki w d…ę - może przynieść tylko szkodę albo wręcz zabić kota. Rozmawiałam na ten temat z bardzo dobrym wetem diabetologiem. Czasowo pomogło to kotu, u którego wystąpiła duża oporność na insulinę.
Ostatnio edytowano Sob sty 30, 2010 0:50 przez "Kociara", łącznie edytowano 1 raz

"Kociara"

 
Posty: 936
Od: Pt kwi 13, 2007 9:55
Lokalizacja: Warszawa Mokotów Dolny

Post » Sob sty 30, 2010 0:47 Re: wątek cukrzycowy III

Tinka07 pisze:Cukrzycę u Tinki stwierdzono w 1998 r. Miała wtedy 7 lat. Przez następne 4 lata ufałam swojemu wetowi bez granic. Bylam zielona, zresztą tak samo jak on. Gdybym w 2002 r., gdy Tinkę zakwalifikowano do eutanazji, nie przejęła terapii we własne ręce, Kocica nie miałaby żadnych szans na przeżycie.

Ale czy fakt, że akurat miałaś pecha i trafiłaś na dyletanta oznacza, że wszyscy pozostali też tacy są? A ci, na których się tak często powołujesz? To też są dyletanci?

Poza tym nie można generalizować. Leczy się kota nie wyniki. Terapię dostosowuje się do pacjenta indywidualnie. Gdybym robiła wszystko jak należy i trzymała się sztywno reguł, śmiem twierdzić, że mój kot by już nie żył, bo zabiłby go stres. Jest inny, wymaga innego traktowania. Jakiejś elastyczności, której Ty zupełnie jak widzę nie akceptujesz.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob sty 30, 2010 1:04 Re: wątek cukrzycowy III

"Kociara" pisze:NIEPRAWDA. Trzeba nic nie rozumieć albo nie chcieć rozumieć, czym jest nasz wątek. Nie istnieje ani nie istniała opcja FORUM MIAU ALBO ŚMIERĆ.
Powtarzam po raz kolejny i mam nadzieję ostatni, że opisana w wątku metoda terapii jest ZAPROSZENIEM i nie narzuca nikomu konieczności bezkrytycznego postępowania. Ta metoda uratowała życie niejednemu kotu, w tym mojej ukochanej Kocicy.
Nie spotkałam się jeszcze z opinią, że wiadomości o cukrzycy umieszczone na pierwszych stronach są nieprawdziwe albo szkodliwe. A wątek ten czytają moi znajomi weci i studenci.
Na forum miau istnieje możliwość zakładania różnych wątków. Dlaczego ktoś, kto neguje opisaną metodę, nie założy swojego równoległego wątku np. pod nazwą WĄTEK CUKRZYCOWY BIS.

To samo mogę powiedzieć o tym co piszesz TY - albo nie rozumiesz tego co piszę, albo nie chcesz zrozumieć.
Nigdzie nie napisałam, że informacje zawarte w części infrmacyjnej wątku są nieprawdziwe czy szkodliwe. Szkodliwe wg mnie jest wyłącznie sztywne stanowisko nie dopuszczające żadnych odstępstw. A to błąd bo wszystko zależy od kota. I czytam te informacje z początkowych stron i skozystałam z nich. Stosuję xobaline, badam fruktozaminę - jest to moja wersja monitorowania cukrzycy u Dracula bo inaczej się nie da, nie u niego. Po prostu nie macie oferty, ani alternatywy dla takich kotów jak mój. A jest on wyjątkowo trudnym i niewdzięcznym pacjentem. Co mają zrobić ci, których koty reagują podobnie? Zamęczyć? Powiedz proszę, zaproponuj jak mam postępować z kotem, który codziennego badania krwi nie toleruje, któremu nie można podać dopyszcznie niczego, który wyjście z domu do lecznicy odchorowuje bardzo poważnie etc etc. Złamać mu kark? Spowodować stres, który go zabije?
Szkodliwe jest też uważam, twierdzenie, że wszyscy weci to niedouczeni idioci i lepiej jest prowadzić kota w myśl zaleceń forum niż u weta. To trzeba znaleźć dobrego weta i uwierz, jest to możliwe. Natomiast proponowanie leków, dokonywanie zmian w ich dawkowaniu itp jest moim zdaniem niedopuszczalne. I żaden wet, nawet najlepszy nie będzie leczył kota przez internet lub telefon. Więc takie praktyki mnie bulwersują.

Co do zakłądania wątków - otóż jest zasada nie powielania tematów, nie zamierzam więc tego robić, mam kota cukrzyka, mam pewne (zupełnie inne niż Wasze) dośwadczenie w postępowaniu z nim i czuję się w związku z tym upoważniona do zabierania głosu, czy się to komuś podoba, czy nie.
"Kociara" pisze:Niestety żadnej insuliny NIE MOŻNA stosować domięśniowo w standardowej terapii. Poza specyficznymi przypadkami, na przykład przy kwasicy ketonowej, takie radzenie wszystkim opiekunom jak leci: dawaj zastrzyki w d…ę - może przynieść tylko szkodę albo wręcz zabić kota. Rozmawiałam na ten temat z bardzo dobrym wetem diabetologiem. Czasowo pomogło to kotu, u którego wystąpiła duża oporność na insulinę.

Nie masz racji. Gdzieś tam, kilkanaście stron temu, przytoczyłam link, jeśli jeden link to mało mogę przytoczyć kolejne. Wszystko zależy od kota, są koty, którym właśnie tak się podaje insulinę. Dracul toleruje to bardzo dobrze i jest to jedyna możliwość. Więc proszę nie opowiadaj takich rzeczy. Co więcej, nie wymyśliłam tego, nie zaczęłam stosować z głowy, tylko konsultowałam to z lekarzami. Moi weci nie są ani niedouczeni, ani głupi. Cenię ich m.in. za to, że do mojego kota podchodzą jak do kota wyjątkowego, który jako trudny pacjent wymaga po prostu innych zabiegów.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob sty 30, 2010 1:14 Re: wątek cukrzycowy III

casica pisze:Terapię dostosowuje się do pacjenta indywidualnie. Gdybym robiła wszystko jak należy i trzymała się sztywno reguł, śmiem twierdzić, że mój kot by już nie żył, bo zabiłby go stres. Jest inny, wymaga innego traktowania. Jakiejś elastyczności, której Ty zupełnie jak widzę nie akceptujesz.

Wybacz, ale ja nie widzę, żeby Tinka nie była elastyczna. Wszyscy tu na wątku podchodzimy do kociaków osobniczo. Nikt nie trzyma się sztywno wszystkich reguł i nikogo nie zmusza się do tego.
Czy napisanie: spróbuj zmienić insulinę, zobacz może zadziała lepiej niż ta która używasz obecnie, spytaj swojego weta o nową insulinę: JEST ZŁE, niestosowne. Do tej pory nie mogę zrozumieć czym kierowałaś się zarzucając mi, że chcę narzucić Ewie zmianę insuliny. To jest przykład na to co powoduje niepotrzebne uwagi i wywołuje konflikty.
Powtarzam, czas na założenie równoległego wątku i skończą się takie jak dzisiaj dyskusje.

"Kociara"

 
Posty: 936
Od: Pt kwi 13, 2007 9:55
Lokalizacja: Warszawa Mokotów Dolny

Post » Sob sty 30, 2010 1:39 Re: wątek cukrzycowy III

Ten slogan "Leczy się kota, a nie wyniki" znam z różnych forów od wielu lat. Nie lubię go, bo usypia czujność właściciela. Nie jest to w dodatku zawsze zgodne z rzeczywistością. Prawda leży po środku. Na przykład: wyniki złe, kot w dobrym stanie przez pewien czas. Potem raptem wyniki się sypią, wtedy czasu nie mamy już w ogóle, żeby kota ustabilizować. Za długo czekaliśmy, bo leczyliśmy kota, a nie wyniki. Inny scenariusz: wyniki dobre, kot w opłakanym stanie. Wtedy zgodnie ze sloganem leczymy kota. Przy cukrzycy i PNN jestem zdania, że wyniki są priorytetowe. Nie mogłabym nie zareagować, gdyby kot miał ciągle wysoki poziom glukozy we krwi, bo wiem, że odbije się to na zawsze na jego zdrowiu, bez względu na jego chwilowe dobre samopoczucie. Nie mogłabym też np. nie reagować, gdybym miała kota nerkowego, który z hematokrytem grubo ponad 50 pozornie się dobrze czuje, nie robiąc mu kroplówek, i czekać na następny kryzys. Nie wiem, możliwe, że rzeczywiście żyję w innym świecie. Jest wiele przypadków, przy których powiedzenie: "Leczy się kota, a nie wyniki" jest tylko terapią dla właściciela. I takiego samego zdania są moi weci.
Ostatnio edytowano Sob sty 30, 2010 10:02 przez Tinka07, łącznie edytowano 2 razy
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Sob sty 30, 2010 2:45 Re: wątek cukrzycowy III

casica pisze: Szkodliwe wg mnie jest wyłącznie sztywne stanowisko nie dopuszczające żadnych odstępstw. A to błąd bo wszystko zależy od kota.

Po raz kolejny piszę: opisana na wątku terapia jest ZAPROSZENIEM i nie wszystko da się zaakceptować z różnych powodów. Dużo zależy też od zaufania kota do opiekuna.
Co mają zrobić ci, których koty reagują podobnie? Zamęczyć? Powiedz proszę, zaproponuj jak mam postępować z kotem, który codziennego badania krwi nie toleruje, któremu nie można podać dopyszcznie niczego, który wyjście z domu do lecznicy odchorowuje bardzo poważnie etc etc.

Wybacz, ale jak pewnie zauważyłaś chociaż czytam Twoje posty tu i na innych wątkach, nie udzielam Ci rad, bo nie do końca rozumiem Ciebie. Piszesz bardzo niejasno i ogólnikowo o problemach zdrowotnych kociaka. Sumując wychodzi, że Drakul jest bardzo skomplikowanym i zagadkowym kotem.
Gdyby Matylda nie tolerowała mierzenia, to mierzyłabym okresowo i pozostałaby mi metoda obserwacji - zresztą mój wet to zaleca w standardowej terapii. Jeśli opiekun jest bardziej zaangażowany zachęca do pomiarów w domu. Jak często ?, to zależy od możliwości opiekuna.
Matylda nie toleruje żadnych tabletek dopyszcznie. Dlatego muszę chodzić częściej do weta na zastrzyki.
Matylda i Maciek też stresują się bardzo w Klinice. Dlatego nauczyłam się robić kroplówki w domu i nim pójdę na zamówioną wizytę, dzwonię do weta i przez telefon załatwiam niektóre sprawy by ograniczyć do minimum pobyt kociaków w klinice. Poza tym zaopatrzyłam się w duży i wygodny transporter, który dodatkowo przykrywam kocykiem.
Ale stosując te, do przyjęcia przeze mnie zasady, nie przychodzi mi do głowy proponować komukolwiek, żeby w ogóle nie mierzył cukru albo nie podawał tabletek do pysia, a nawet zachęcałabym do spróbowania czegoś nowego np. zmiany insuliny na inną, w przypadku gdyby podawana nie była skuteczna. Oczywiście zawsze po konsultacji z wetem.
Szkodliwe jest też uważam, twierdzenie, że wszyscy weci to niedouczeni idioci i lepiej jest prowadzić kota w myśl zaleceń forum niż u weta. To trzeba znaleźć dobrego weta i uwierz, jest to możliwe. Natomiast proponowanie leków, dokonywanie zmian w ich dawkowaniu itp jest moim zdaniem niedopuszczalne. I żaden wet, nawet najlepszy nie będzie leczył kota przez internet lub telefon. Więc takie praktyki mnie bulwersują.

Tu się z Tobą nie zgadzam. Można prowadzić kota w myśl zaleceń forum tylko i wyłącznie po konsultacji z wetem, o ile wet ma doświadczenie w prowadzeniu kotów z cukrzycą - ale wtedy należy poszukać innego weta. To samo dotyczy dawkowania leków. Mnie się to zdarzyło wiele razy i z pozytywnym skutkiem. Mam weta z którym mogę swobodnie rozmawiać na każdy temat i on nie odrzuca moich sugestii czy wręcz próśb o zastosowanie innej niż standardowej terapii. Oboje uczymy się od siebie, dla dobra Matyldy. Bo taka jest cukrzyca i każdy kot reaguje inaczej. Matylda dostaje leki i suplementy diety tylko te, które zaakceptuje wet.
Co do zakłądania wątków - otóż jest zasada nie powielania tematów, nie zamierzam więc tego robić, mam kota cukrzyka, mam pewne (zupełnie inne niż Wasze) dośwadczenie w postępowaniu z nim i czuję się w związku z tym upoważniona do zabierania głosu, czy się to komuś podoba, czy nie.

I tu chyba tkwi problem. Z taką postawą nie zbuduje się niczego dobrego.
Wszystko zależy od kota, są koty, którym właśnie tak się podaje insulinę

Tu się zgadzam z Tobą. Co dobre dla jednego kota, może być szkodliwe dla innego. Jednemu służy sucha karma, inny zapada na PNN, bo za mało pił wody. Do każdego kota z cukrzycą należy podchodzić osobniczo. I dlatego trzeba też uważać jak radzi się innym opiekunom.
Inaczej brzmią rady:
- rób zastrzyki domięśniowo, bo tak też można robić
- idź do weta i zapytaj, czy w Twoim przypadku kot nie powinien dostawać zastrzyki domięśniowo

"Kociara"

 
Posty: 936
Od: Pt kwi 13, 2007 9:55
Lokalizacja: Warszawa Mokotów Dolny

Post » Sob sty 30, 2010 10:32 Re: wątek cukrzycowy III

"Kociara" pisze:Do każdego kota z cukrzycą należy podchodzić osobniczo. I dlatego trzeba też uważać jak radzi się innym opiekunom.

Co jak co, ale rady Tinki nie są z reguły sformułowane w formie podania opcji, prośby:), sugestii. Plus ta krytyka weterynarzy. Przepraszam, ale jakbym była weterynarzem chcącym czytać ten wątek, zniechęciłabym się czytając jaką to jestem głupią dyletantką.
Pisałaś Kociaro o znalezieniu weta, który jest gotów do dyskusji, ja mam takich weterynarzy, którzy mniej lub bardziej nie protestowali przestawieniu Kuby na inne insuliny, zmianie karmy, glukometrowi, wręcz przeciwnie, korzystali z wiadomości tego wątku.
Dla takich weterynarzy warto by się postarać, aby nie czytali w co którymś poście, jacy to są źli.

Nie rozumiem też, dlaczego boisz się dyskusji Kociaro. Nikt nie kwestionuje wiedzy zawartej w tym wątku. Koty to nie samochody zjeżdzające z taśmy, różnią się charakterem, zachowaniem, reakcją na terapię. Dlaczego Dracul Casicy miałby wylecieć z tego wątku? Przecież jego przypadek może komuś, kto ma kota totalnie niewspółpracującego dać nadzieję.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Sob sty 30, 2010 20:53 Re: wątek cukrzycowy III

Dziewczyny, nie kłóćcie się... Jako "świeża" bywalczyni tego forum stwierdzam stanowffffczo, że informacje zawarte na nim są bezcenne. Można, przyznaję, wpaść w lekką panikę przez nieco autorytatywne ich formułowanie przez niektóre(ych) użytkowniczki (czków?), dlatego podziękowałam kiedyś Casicy za postawienie mnie do pionu, bo tylko ja znam mojego kota. I prawdą to jest. Rzeczywiście jest trochę tak, że kiedy człowiek, zapewne gorączkowo szukający pomocy dla swego ukochanego futrzaka przeczyta aż tak precyzyjne i stanowcze rady, może się przestraszyć (a szczególnie chyba precyzyjne są one w przypadku niemieckich weterynarzy..;) ). Ja się przestraszyłam, przyznam. Ale ochłonęłam, zaczęłam myśleć i obserwować zwierzaka i z odrobinę, ale tylko odrobinę ;) większym dystansem sortować te rady i wskazówki, wybierając z nich te, które mogę zastosować w przypadku mojego Dudzińskiego, a których zupełnie nie mogę. Właśnie dlatego, że go znam.

A własne doświadczenia z lekarzami, które każda z nas ma, ( i zapewne nawet w przypadku jednego weta byłyby to opinie niekoniecznie zbieżne) nie upowążniają nas do przysłowiowego wieszania psów na całej weterynaryjnej braci. Ja tez mam takiego, którego omijam szerokim łukiem i nie oddałabym kota drugi raz w ręce tego rzeźnika, mam kilku takich, którym delikatnie mówiąc ufam średnio, mam lecznicę - znaną w całej Warszawie i o niezłej opinii - której progu nigdy więcej nie przestąpię. Byle tylko nie uogólniać. I nie kłócić się :) Każda z nas na tym forum ma jeden cel - pomóc zwierzakowi. I już.

PS. Mimo mojego początkowego "przestraszenia" polecam to forum, gdzie się da. Bo patrz wyżej :)
Są dwa rodzaje ludzi: ci, którzy lubią koty i ci pokrzywdzeni przez los

AgnieszkaMo

 
Posty: 372
Od: Pt sty 01, 2010 22:53
Lokalizacja: Urle

Post » Nie sty 31, 2010 1:41 Re: wątek cukrzycowy III

AgnieszkaMo pisze: Rzeczywiście jest trochę tak, że kiedy człowiek, zapewne gorączkowo szukający pomocy dla swego ukochanego futrzaka przeczyta aż tak precyzyjne i stanowcze rady, może się przestraszyć (a szczególnie chyba precyzyjne są one w przypadku niemieckich weterynarzy..;) ). Ja się przestraszyłam, przyznam. Ale ochłonęłam, zaczęłam myśleć i obserwować zwierzaka i z odrobinę, ale tylko odrobinę ;) większym dystansem sortować te rady i wskazówki

Witaj Agnieszko !
Nie poznałam osoby, która po dowiedzeniu się że ukochany kociak ma cukrzycę, nie była przestraszona i przerażona. To jest normalne. Pamiętam jak 3 lata temu po wyjściu od weta, gdzie dowiedziałam się że muszę sama robić zastrzyki z insuliny i do tego 2 razy dzienne, zaczęłam intensywnie poszukiwać w internecie wiadomości na temat cukrzycy. Trafiłam bardzo szybko na wątek cukrzycowy i tu dziewczyny postawiły mnie na nogi i pamiętam też jak się spociłam, kiedy ukłułam po raz pierwszy ucho Matyldy. I nim zaakceptowałam zmiany jakie musiałam dokonać w moim życiu, nieźle się nabuntowałam i napłakałam. Przez to każda z nas tu na wątku przechodziła.

Poza tym, chcę wyjaśnić, że opisana w wątku metoda terapii ma źródła nie tylko niemieckie, ale polskie, angielskie, australijskie itd. Nigdzie w internecie nie trafiłam na opracowanie, gdzie w jednym miejscu została zebrana tak duża ilość wiadomości na temat cukrzycy u kotów. To zasługa dziewczyn, które założyły ten wątek.
Pozdrawiam

"Kociara"

 
Posty: 936
Od: Pt kwi 13, 2007 9:55
Lokalizacja: Warszawa Mokotów Dolny

Post » Nie sty 31, 2010 10:59 Re: wątek cukrzycowy III

Tinka07 pisze:Ten slogan "Leczy się kota, a nie wyniki" znam z różnych forów od wielu lat. Nie lubię go, bo usypia czujność właściciela.
...
Nie wiem, możliwe, że rzeczywiście żyję w innym świecie. Jest wiele przypadków, przy których powiedzenie: "Leczy się kota, a nie wyniki" jest tylko terapią dla właściciela. I takiego samego zdania są moi weci.

Wolę, w odniesieniu o tego powiedzenia używać miana bon mot. I oczywiście zawsze można podać przypadki skrajne, poza tym jakoś zupełnie widać inaczej rozumiesz to powiedzenie. Stosowanie się do tej zasady (a z tego co piszesz sama ją stosowałaś w terapii Tinki) uratowało wiele istnień.
I cóż z tego, że wyniki były dramatyczne? Kot żyje bo go leczono, zamiast sobie leczenie odpuścić.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości